Kto się boi, kto na alarm bije, kto z nieufnością na nowo rozkwitłą polsko-rosyjską przyjaźń spogląda, ten kiep i malkontent. Bo przecież... i tu zostaną mi pokazane wspólne zdjęcia Donalda Tuska z Angelą Merkel i Bronisława Komorowskiego z Dmitrijem Miedwiediewem na dowód, że żyjemy w świecie bezpiecznym, spokojnym, wolnym od agresji i wrogości. Na pewno?
Kilka dni temu miałem okazję wysłuchać na żywo wystąpienia republikańskiego senatora Johna McCaina, nieszczęsnego kontrkandydata Baracka Obamy. Nie wierzyłem własnym uszom. Bo McCain, przecież nie radykał, raczej centrysta na amerykańskiej prawicy, frontalnie zaatakował współczesną Rosję Putina i Miedwiediewa (tak, tę samą, którą tak się w Polsce obecnie zachwycamy i z którą się jednamy). Amerykański polityk, jeden z najbardziej wpływowych w swej partii, która właśnie odzyskała większość w Kongresie i zdolność blokowania prac Senatu, mówił językiem, jakiego dawno już nie słyszałem. Powtarzał, że Rosja to kraj niemal dyktatury, państwo autorytarne; przypominał polityczne zabójstwa dziennikarzy, działaczy społecznych. Wymieniał nazwiska pobitych i uwięzionych bez wyroku. W tym samym tygodniu, w którym Senat USA zacznie się zajmować sprawą ratyfikacji traktatu rozbrojeniowego START II, moskiewski sąd może posłać Michaiła Chodorkowskiego na kolejnych kilka lat do więzienia – niemal krzyczał. Rosja to ginące imperium, któremu nie wolno ufać – dowodził, a wszelkie próby jej zagłaskiwania, patrzenia przez palce na dokonywane w niej jawne łamanie prawa muszą się skończyć dla Zachodu tragicznie. Jedyna metoda to twarde dopominanie się o prawa prześladowanych. Podobnie jak najlepszym sposobem obrony przed postsowieckim imperializmem jest obrona Gruzji.
Nie mniej uderzająca była reakcja na słowa McCaina kilku europejskich, głównie niemieckich, polityków, którym twarda mowa senatora wyraźnie nie przypadła do smaku. Rosja musi być, mówił jeden z nich, silna i stabilna, a Europejczycy muszą pilnować, by Rosjanie nie musieli się niepokoić o swe bezpieczeństwo. Dlaczego? Bo tylko potężna Rosja jest spokojna. Niestety, nie dowiedziałem się, jak silna musi być Rosja i kosztem kogo swą potęgę osiągnie. Oskarżenia McCaina, twierdzili Niemcy, to wyraz amerykańskiej hipokryzji. Dowód? Przecież USA nie piętnują z równą mocą naruszania praw człowieka w Chinach, Afryce i Arabii Saudyjskiej, więc niech się odczepią od Moskwy. Argument o tyle zabawny, pomyślałem w duchu, że wysunął go polityk, który wcześniej utrzymywał, że nie wolno kwestionować przynależności Rosji do Europy.
No cóż. Jeśli dobre stosunki Polski z Niemcami i Rosją mają polegać na trosce o siłę Rosji, to ja dziękuję. Nawet za wspólne zdjęcia z przywódcami dziękuję. Wolę już McCaina z jego hipokryzją.