Praska lekcja realizmu

Niemiecki piątek Piotra Semki

Aktualizacja: 23.12.2010 21:31 Publikacja: 23.12.2010 21:28

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Trzeba było 21 lat od upadku komunizmu, aby premier Bawarii Horst Seehofer odwiedził demokratyczne Czechy.

Wcześniej kolejni szefowie rządu bawarskiego – od 1957 roku bez wyjątku politycy chadeckiej CSU – ulegali wetu ziomkostwa sudeckiego. Głosiło ono dogmat, że póki Czechy nie uchylą i nie potępią dekretów Benesza, o żadnych normalnych relacjach na linii Monachium - Praga nie może być mowy.

Dlaczego Niemcy sudeccy mieli tak silną pozycję wobec CSU?

W odróżnieniu od polskich ziem zachodnich – skąd deportowani Niemcy trafiali do różnych części zachodnich stref okupacyjnych – w wypadku Niemców z terenów Czech w 70 proc. przeszli oni do Bawarii, czyli na drugą stronę granicy (pozostałe 30 proc. trafiło do Austrii). Bywało, że przez kolejne 40 lat mogli oni ze swych domów w bawarskim lesie oglądać ziemie za czechosłowackim kordonem.

Bawarczycy, którzy przyjęli i zintegrowali przesiedleńców, lubią głosić, że ich land zamieszkują dziś cztery plemiona: „właściwi” Bawarczycy, Frankończycy, Szwabi i właśnie [i]Sudetendeutsche[/i].

Przybycie pełnych resentymentu byłych mieszkańców czeskich terenów przygranicznych, którzy rozpamiętywali świeże krzywdy, ale rzadziej pamiętali o roli swojej społeczności w likwidacji Czechosłowacji w 1938 roku, dało CSU zwarty, konserwatywny elektorat. Działało też jednak paraliżująco na dialog między sąsiednimi krainami.

Czescy politycy zgodnie wskazywali, że nikt „odsunu” Niemców nie chce idealizować, czy usprawiedliwiać zbrodni, jakich w iluś wypadkach dokonano na wygnańcach. Ale też nie da się z dzisiejszej perspektywy oceniać powojennego poczucia elit czeskich i słowackich, że z Niemcami nie można dalej żyć pod jednym dachem.

I że demonstracyjne odwoływanie teraz dekretów prezydenta Benesza z lat 1945-46 to upokarzanie Czechów, którzy byli ofiarą II wojny światowej. W odróżnieniu od Niemców sudeckich, którzy w większości zbiorowo poparli rozbiór Czechosłowacji w 1938 roku.

Bawaria odwracała się plecami do Czech długie lata po podpisaniu wspólnej deklaracji Czech i RFN z 1997 roku.

Pierwszym sygnałem, że twarda linia Bawarii nie znajdzie dłużej poparcia ze strony Berlina, było spotkanie Angeli Merkel z czeskim premierem Petrem Necasem 16 sierpnia br. w Berlinie. Obaj szefowie rządów oświadczyli, że relacje czesko-niemieckie muszą patrzeć w przyszłość, a nie przeszłość. Necas postawił wtedy „kropkę nad i” dodając, że „z wracania do przeszłości nie wyniknie nic pozytywnego dla stosunków czesko-niemieckich”.

Taką postawę przyjął też konsekwentnie rząd Czech w czasie wizyty w tym tygodniu w Pradze bawarskiego premiera Horsta Seehofera. Przyjęto do wiadomości, że w składzie delegacji będzie deputowany CSU i działacz ziomkostwa sudeckiego Berndt Posselt, ale strona czeska nie zgodziła się, aby uczestniczył w rozmowach międzyrządowych.

„Rozmawiamy o tym, co możemy wspólnie zdziałać, aby zbliżyć nasze kraje, co nie zmienia faktu, że przeszłość interpretujemy różnie” – dyplomatycznie zaznaczył premier Necas. Seehofer także unikał zderzeń: "Wiemy, że istnieją kwestie, w których stale mamy różne zdanie. W jednej na pewno się zgadzamy: chcielibyśmy wspólnie ruszyć do przodu, w przyszłość". Podpisano umowy dotyczące handlu i transportu, a nawet wspólnych patroli policji obu państw w terenie przygranicznym. Seehofer zaprosił Necasa do Monachium – na początek stałych konsultacji. W czasie wspólnej konferencji nie padła nawet nazwa „dekrety Benesza”.

Nikt nie bronił za to Seehoferowi i Posseltowi odwiedzić siedzibę organizacji praskich Niemców.

Podsumujmy:

Czesi uznali wspólną deklarację z 1997 r., podpisaną przez rządy Czech i Niemiec, w której wyrażono żal z powodu niewinnych ofiar, ale i konstatację, że nie ma sensu obciążać wzajemne relacje wydarzeniami wynikającymi ze złożonych procesów historycznych. I to zamyka dawne rozrachunki. Dodatkowo prezydent Vaclav Havel i szef dyplomacji czeskiej ks. Karol Schwarzenberg wyrazili parokrotnie ubolewanie z racji niewinnych ofiar powojennych deportacji. Uczynili tak, choć w wielu wypadkach do mordów doprowadzali komunistyczni partyzanci, chcący w ten zbrodniczy sposób uwiarygodnić się jako czescy patrioci.

W paru miejscach powojennych egzekucji na Niemcach postawiono przy kooperacji Niemców sudeckich i miejscowych samorządów pamiątkowe tablice. Czy to dużo, czy mało?

Czesi osądzili, że w sam raz i uznali, że na dalsze przypieranie do muru w sprawie delegalizacji dekretów Benesza sobie nie pozwolą. I można tylko podziwiać ich konsekwencję.

Czy w wypadku Seehofera doszło do „kapitulacji nad Wełtawą”, jak melancholijnie, ale bez emocji ogłosił Berthold Koehler, komentator „Frankfurter Allegemeine Zeitung“?

Nie, to raczej Bawarska CSU odkryła, że nie sposób dłużej dać się terroryzować potomkom sudeckich Niemców, nawet gdy jest to spora grupa wyborców.

Może będzie to impuls do szerszej dyskusji o przecenianiu roli elektoratu ziomkostw w rachubach wyborczych chadecji. Sytuacja, w której między Pragą a Monachium - dwiema metropoliami w centrum Europy panowała dwie dekady [i]Eiszeit[/i], czyli „epoka lodowa”, była absurdem. Dobrze, że ten absurd tuż przed świętami odszedł do historii.

[srodtytul]*****[/srodtytul]

Wszystkim czytelnikom Niemieckiego Piątku w Polsce, za Odrą i wszędzie na świecie składam serdeczne życzenia radosnego przeżycia Świąt Bożego Narodzenia i czerpania otuchy i wiary z cudu narodzin Zbawiciela.

Trzeba było 21 lat od upadku komunizmu, aby premier Bawarii Horst Seehofer odwiedził demokratyczne Czechy.

Wcześniej kolejni szefowie rządu bawarskiego – od 1957 roku bez wyjątku politycy chadeckiej CSU – ulegali wetu ziomkostwa sudeckiego. Głosiło ono dogmat, że póki Czechy nie uchylą i nie potępią dekretów Benesza, o żadnych normalnych relacjach na linii Monachium - Praga nie może być mowy.

Pozostało 93% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka