Trzeba było 21 lat od upadku komunizmu, aby premier Bawarii Horst Seehofer odwiedził demokratyczne Czechy.
Wcześniej kolejni szefowie rządu bawarskiego – od 1957 roku bez wyjątku politycy chadeckiej CSU – ulegali wetu ziomkostwa sudeckiego. Głosiło ono dogmat, że póki Czechy nie uchylą i nie potępią dekretów Benesza, o żadnych normalnych relacjach na linii Monachium - Praga nie może być mowy.
Dlaczego Niemcy sudeccy mieli tak silną pozycję wobec CSU?
W odróżnieniu od polskich ziem zachodnich – skąd deportowani Niemcy trafiali do różnych części zachodnich stref okupacyjnych – w wypadku Niemców z terenów Czech w 70 proc. przeszli oni do Bawarii, czyli na drugą stronę granicy (pozostałe 30 proc. trafiło do Austrii). Bywało, że przez kolejne 40 lat mogli oni ze swych domów w bawarskim lesie oglądać ziemie za czechosłowackim kordonem.
Bawarczycy, którzy przyjęli i zintegrowali przesiedleńców, lubią głosić, że ich land zamieszkują dziś cztery plemiona: „właściwi” Bawarczycy, Frankończycy, Szwabi i właśnie [i]Sudetendeutsche[/i].