Uderza w niej ahistoryczność, czyli brak odniesienia opisywanych faktów do ogólnej sytuacji i zestawienia ich z podobnymi w innych krajach. Przedstawione przez autora wydarzenia w Polsce miały swoje odpowiedniki gdzie indziej, i to, bywało, bardziej drastyczne, a więc sprawa nie dotyczyła wyłącznie naszego narodu.
To zresztą tylko jeden z zarzutów, jakie można Grossowi uczynić i jakie podnoszone były także na naszych łamach. Metoda Grossa powoduje, że zamiast konfrontować się z realnymi wydarzeniami, zderzamy się z założoną i trudną do obrony tezą, co utrudnia nam rozliczenie się z minionym złem. Wydawnictwo Znak uznało jednak, że tą właśnie książką najlepiej stawimy mu czoło.
Mniej więcej w tym samym czasie wydawnictwo to odrzuciło książkę Romana Graczyka "Cena przetrwania? SB a "Tygodnik Powszechny"". Pracę zamówioną u autora przez tenże tygodnik i Znak, który był wydawcą pisma.
W przeciwieństwie do książki Grossa praca Graczyka jest wyjątkowo rzetelna, waży wszystkie racje, eksponuje wszelkie wątpliwości, chociaż nie omija niewygodnych dla opisywanego środowiska faktów. Można założyć, że zamawiający, którzy znali dobrze autora, zwracając się do niego, takiej właśnie książki oczekiwali. Zamówienie pochodziło jednak z 2006 roku, klimat polityczny się zmienił, a więc Znak odstąpił od wcześniejszej decyzji. Mimo wszystko to już nie lata 90., autor da sobie radę – książkę wydaje mu kto inny. Ciekawe jest jednak zestawienie obu tych wydawniczych decyzji.
Publikując Grossa, Znak eksponuje swoją bezkompromisowość w rozliczaniu narodowej przeszłości. Nie interesuje go, że książka jest argumentem na rzecz jednego z bardziej krzywdzących stereotypów czyniących z Polaków wspólników Holokaustu. Gdy jednak środowisko wydawnictwa miało stawić czoło własnej najnowszej przeszłości… I to nie o zbrodnie chodzi, ale rysy na pieczołowicie wykuwanym pomniku własnej wielkości. O nie! Takiego obrazoburstwa środowisko nie jest w stanie zaakceptować.