W porannych audycjach radiowych popularne są satyryczne programy polegające na wkręcaniu kogoś przez telefon. Żartowniś dzwoni do spółdzielni, domagając się remontu 11. piętra w 10-piętrowym wieżowcu, albo droczy się z urzędnikiem o jakiś absurdalny przepis. Któż z nas czegoś takiego nie słyszał?

Ale ujawnienie nagrania telefonicznej rozmowy z prezydentem Polski wykonanego przez duet rosyjskich komików jest czymś więcej niż niewinnym żartem. Gdy kilka lat temu „Guardian” sugerował ich związki z Kremlem, ci zaprzeczali. Równocześnie przyznali, że nigdy nie zrobiliby żadnego żartu, który mógłby zaszkodzić Rosji. Nie jest więc przypadkiem, że wkręcali dotąd – oprócz rosyjskich celebrytów – głównie zachodnich polityków krytycznych wobec Kremla. W trudnym dla Ukrainy czasie konfliktu z Rosją ośmieszali tamtejszych polityków. To samo zrobili z Eltonem Johnem, który krytykował prześladowanie w Rosji środowisk LGBT. Chcąc nie chcąc, Vovan i Lexus, jak się nazywają, wpisują się w kremlowską propagandę.

Od lat Rosja prowadzi wobec Zachodu działania hybrydowe, czyli wrogie działania podejmowane metodami tradycyjnymi (za pomocą wojska, dyplomacji czy służb specjalnych) uzupełnia na polu propagandowym. Wojna informacyjna jest dziś standardem we wszelkich konfliktach. Przykład? Izraelczycy półtora roku temu wrzucili do sieci film pokazujący, jak członkowie Hezbollahu w tunelu pod granicą libańsko-izraelską uciekają przed racami, które odpaliło izraelskie wojsko. Miał to być wyraźny sygnał: wiemy, co planujecie, że budujecie tunele, by nas zaatakować. A przy okazji celem było ośmieszenie bojowników, którzy przestraszyli się zwykłej petardy. Wrzucenie filmu do sieci miało osłabić morale islamistycznej milicji grożącej Izraelowi od północy. Do żartu rosyjskiego duetu nie podchodźmy więc z przymrużeniem oka. Wręcz przeciwnie. Jeśli celem rosyjskiej propagandy jest ośmieszenie polskiego prezydenta, nie należy im w tym pomagać. Prawem opozycji jest krytyka pochodzącej z innego obozu politycznego głowy państwa. Ale powinna ona też sobie postawić pewne granice, by stronie rosyjskiej nie pomagać.

Obóz rządzący zaś nie powinien przekonywać, że nic się nie stało. Tłumaczenie, że Vovan i Lexus wkręcili kiedyś Borisa Johnsona, Petra Poroszenkę czy Recepa Erdogana, jest słabą pociechą. Bezpieczeństwo Polski to nie tylko kwestia silnej armii, sojuszu z USA czy nawet zabezpieczenia kluczowej infrastruktury przed cyberatakami, ale też odporność na działania propagandowe i wojnę informacyjną. Zamiast więc tradycyjnie brać się za łby, realizując cel Kremla, wyciągnijmy z tej sprawy wnioski na przyszłość.