Tablet to za mało

Sejmowa debata na temat wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska zmieniła się w spór technologiczno-konstytucyjny. Powołując się na konstytucję i regulamin Sejmu, marszałek Ewa Kopacz nie zgodziła się, by w debacie wziął udział kandydat PiS prof. Piotr Gliński. Ale posłowie i tak mogli wysłuchać jego przemówienia, bo Jarosław Kaczyński odtworzył je na mównicy... z tabletu.

Publikacja: 07.03.2013 19:53

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

„Projekt Gliński” nie mógł mieć chyba lepszego finału. To było polityczne przedstawienie, ale całkowicie mieściło się w regułach demokracji. Bo zabronienie liderowi opozycji odtwarzania czyjegokolwiek wystąpienia z tabletu byłoby absurdalne.

W Sejmie żartowano, że skoro mamy kandydata na premiera rządu technicznego, to i uzasadnienie wniosku przebiegło pod znakiem techniki.

Mało przekonujące były natomiast „techniczne” zarzuty Donalda Tuska, który argumentował, że PiS nagina konstytucję, bo pozwala ona składać wniosek o konstruktywne wotum nieufności dla rządu wtedy, gdy ten utraci stabilną większość. Abecadłem demokracji jest bowiem prawo opozycji, aby domagać się odwołania rządu.

Ubocznym skutkiem zastosowania triku z tabletem było to, że obserwatorom umknęło meritum dyskusji. W tej kwestii nastroje dominujące w Sejmie najlepiej chyba wyraził Leszek Miller, mówiąc, że „rząd PO i PSL zasługuje na wotum nieufności, ale rząd PiS nie zasługuje na wotum zaufania”.

Wczorajszy wniosek o odwołanie rządu Tuska był osią programu PiS od lata ubiegłego roku. Partia Jarosława Kaczyńskiego chciała pokazać, że potrafi przyciągnąć intelektualistów i dyskutować o najważniejszych problemach Polaków. Rzut oka na sondaże dowodzi, że akcja z Piotrem Glińskim przyniosła Prawu i Sprawiedliwości niemal wyłącznie korzyści. Nie da się dziś tej partii oskarżać, że nie prowadzi merytorycznych debat i że zajmuje się sprawami nieważnymi. Nawet jeśli „projekt Gliński” był wyłącznie działaniem pozorowanym, to trudno czynić z tego zarzut, bo polityka większości partii w Polsce już od dawna jest tylko spektaklem. A PiS, stosując nowoczesne sztuczki wizerunkowe, dowiódł, że potrafi w tej grze skutecznie konkurować.

Pod warunkiem oczywiście, że za parę dni upojony sukcesem Jarosław Kaczyński nie przekreśli wysiłków swych współpracowników jakąś ostrą wypowiedzią o katastrofie smoleńskiej. Bo nie wystarczy użyć podczas sejmowej debaty tabletu, aby być nowoczesnym politykiem.

Zaskoczenie w Sejmie. Prezes PiS wyszedł na mównicę i wyciągnął tablet z Glińskim

„Projekt Gliński” nie mógł mieć chyba lepszego finału. To było polityczne przedstawienie, ale całkowicie mieściło się w regułach demokracji. Bo zabronienie liderowi opozycji odtwarzania czyjegokolwiek wystąpienia z tabletu byłoby absurdalne.

W Sejmie żartowano, że skoro mamy kandydata na premiera rządu technicznego, to i uzasadnienie wniosku przebiegło pod znakiem techniki.

Pozostało 83% artykułu
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Koniec Baszara Asada, wielkiego zbrodniarza. Czego początek?
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Komentarze
Idą wybory, więc Tusk i Hołownia są skazani na szorstką przyjaźń