Przypomnijmy: trzej chłopcy zostali zabrani ze szkoły przez kuratorów w asyście policji i umieszczeni w domu dziecka. Od kilku tygodni „Rzeczpospolita" śledzi bulwersującą historię zmagań rodziców o zachowanie prawa do opieki nad dziećmi.
Jeśli sędziowie skażą dziś synów państwa Bajkowskich na pobyt w domu dziecka, pokiereszują nie tylko tę krakowską rodzinę. Poturbowane zostaną relacje rodzina-państwo.
Co się może bowiem stać, jeśli sąd podtrzyma poprzednie orzeczenie i nie skieruje chłopców na przykład do babci, która wyraża gotowość zajęcia się nimi?
Szkoda nr 1. Obywatel otrzyma jasny sygnał: gdy masz kłopoty, broń Boże nie szukaj pomocy. Bajkowscy sami poszli do psychologów, by rozwiązać problemy z dziećmi. W efekcie je stracili. Kto więc przy zdrowych zmysłach powtórzy to, co zrobili rodzice z Krakowa?
Szkoda nr 2. Nie ufaj państwu. Wiele wątpliwości budzi przebieg postępowania. Wyrok o zabraniu dzieci rodzicom sąd wydał bez dogłębnego zapoznania się z ich sytuacją. Nie rozmawiał nawet z chłopcami, którzy są już nastolatkami. Oparł się wyłącznie na opinii terapeutów. Sposób prowadzenia sprawy na pewno nie służy budowania zaufania obywateli do wymiaru sprawiedliwości i instytucji państwa.