Już dziewięciolatki należy zatem wtajemniczać w to, jak się komunikować na temat uprawiania bezpiecznego i przyjemnego seksu. Wreszcie przychodzi 15. rok życia. Od tego momentu młodzi ludzie powinni nabywać umiejętności ujawniania swojej orientacji seksualnej.

To tylko część podstawowych zaleceń, jakie Biuro Regionalne Światowej Organizacji Zdrowia w Europie oraz niemieckie Federalne Biuro do spraw Edukacji Zdrowotnej w Kolonii skierowały do decydentów i specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem. Takie mają być standardy edukacji seksualnej na Starym Kontynencie.

I tak oto WHO daje do ręki oręż tym jej krytykom, którzy od wielu lat zwracają uwagę na ideologiczny charakter decyzji podejmowanych przez tę instytucję. Wykreślenie z klasyfikacji chorób i problemów zdrowotnych homoseksualizmu do dziś budzi kontrowersje. Teraz – jak można podejrzewać – z klasyfikacji tej za jakiś czas zostanie wykreślona pedofilia. Szczególnie, że autorzy przywołanego dokumentu opowiadają się za krytycznym podejściem do norm kulturowych. To, czy jakieś zjawisko jest patologią, okazuje się więc kwestią konwencji, jaka obowiązuje w danej społeczności.

I tak nadchodzi koniec lewicowo-liberalnych rojeń o wolności jednostki. Dziecko nie jest dorosłą osobą, która ma prawo swoje życie osobiste układać według własnych wyobrażeń o szczęściu (byleby nie szkodzić innym ludziom). Ale apetyt kulturowych inżynierów rośnie w miarę jedzenia. Kiedy przekroczą jedną granicę, ruszają na kolejną. I bardzo ważnym elementem ich działalności jest pozyskiwanie poparcia takich instytucji jak WHO.

Opinia publiczna nieskora jest przecież do tego, żeby czarne nagle uznawać za białe. Jeśli jednak jakiś autorytet powie, że kura to pies, wtedy takie orzeczenie może zostać przyjęte jak prawda objawiona. Tylko kto obroni dzieci?