Producentem filmu jest przestępca, a pieniądze na film dały podejrzane osoby. Po co? By przykryć swoje ciemne interesy nagłośnieniem faktu, że to organy ścigania są wobec przedsiębiorców represyjne.
Newsweek się napiął - na pierwszej stronie tygodnika widnieje nawet zajawka tekstu pod tytułem „Kto i dlaczego zapłacił za Układ zamknięty" - ale wystrzelił ze ślepaków. Aż dziwne, że tekst z takimi brakami faktograficznymi i niedoróbkami redakcyjnymi został opublikowany. Wystarczy klika prostych pytań do autorów i redaktorów Newsweeka by stwierdzić, że jest pisany „pod tezę", bez wystarczających dowodów, a fakty jej niesprzyjające są ukrywane. Oto one:
· Dlaczego pisząc o tym, że film sponsorują podejrzane osoby ani razu w tekście nie pada ile kosztował. To podstawowa informacja. Przecież Czytelnik powinien móc ocenić jaki procent środków pochodzi „spod ciemnej gwiazdy"
· Autorzy wymieniają, że film sponsorowało 33 podmiotów. Dlaczego w tekście mowa jest wyłącznie o dwóch z nich. Nie ma pozostałych, żadna z tych osób nie została też zapytana o powód przeznaczenia na film pieniędzy.
· Dlaczego w całym artykule jest wyłącznie mowa o 20 tys. zł, które na film wyłożył były prokurator krajowy Janusz Kaczmarek. To wręcz śmieszne, produkcja filmowa to wydatek rządu co najmniej kilku milionów złotych.