Naszym długofalowym strategicznym interesem jest przyciąganie Kijowa najbliżej jak to możliwe do Polski, Unii Europejskiej czy – ogólnie – Zachodu. A na krótką metę – doprowadzenie do podpisania traktatu stowarzyszeniowego Ukrainy z UE w tym roku. Tym celom powinny być podporządkowane wszystkie działania państwa polskiego związane z naszym wschodnim sąsiadem.
Wzrost napięcia polsko-ukraińskiego w kontekście obchodów 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej nie leży zatem w interesie naszego kraju. Leży zaś w interesie Rosji, która stara się wciągnąć Kijów w orbitę swoich wpływów.
Dlatego też do szykującego się w Sejmie politycznego sporu o uchwały upamiętniające 70. rocznicę rzezi wołyńskiej należy podchodzić z wielką delikatnością. Jak piszemy dziś w „Rz", większość klubów parlamentarnych złożyła własne projekty uchwał. Najostrożniejszą napisali posłowie rządzącej Platformy Obywatelskiej. Rezygnują w niej m.in. z używania słowa „ludobójstwo". Politycy PO chcą zapewne łagodzić polsko-ukraińskie stosunki. Intencje są szlachetne, pytanie, czy nie poszli za daleko.
Rządząca Ukrainą ekipa Wiktora Janukowycza nie ma nic wspólnego z tradycją UPA. Dzisiejsze ukraińskie władze ani prawnie, ani politycznie nie odpowiadają za czyny, których w czasie II wojny światowej dopuściły się zbrojne oddziały Ukraińców na Polakach. W dodatku pojednania między narodami się nie zbuduje, zakłamując historię.
Polskie państwo ma obowiązek uczcić ofiary Wołynia – zarówno ze względu na pamięć bliskich ofiar, jak i historyczne znaczenie tego faktu. Wiele jednak wskazuje na to, że dobre chęci posłów PO przyniosą skutki odwrotne do zamierzonych. Nie będzie pojednania z Ukraińcami, a w Polsce wybuchnie kolejny spór o historię.