Prezydent Barack Obama zachował się wreszcie tak, jak oczekiwał od niego komitet Pokojowej Nagrody Nobla – w ostatniej chwili wycofał się z groźby ataku na Iran i zdecydował się na dyplomację.

Poparła go w tym Europa – obok wielkich europejskich mocarstw jednym z głównych architektów porozumienia była Lady Ashton, szefowa europejskiej dyplomacji, dla której układ z Iranem może być pierwszym tak wymiernym sukcesem na tym stanowisku.

Irańskie władze stłumiły wewnętrzny opór twardogłowych, którzy nie chcieli podpisania porozumienia. W zamian za ograniczenie sankcji zarzynających irańską gospodarkę Teheran zgodził się ograniczyć wzbogacanie uranu i plutonu. Czy zgodził się w stopniu uniemożliwiającym zbudowanie bomby atomowej? To się dopiero okaże.

Jeśli Iran mimo porozumienia bombę zbuduje, czekać nas będzie krwawy konflikt z konsekwencjami sięgającymi daleko poza Bliski Wschód. Atomowy Iran jest tak groźny, że zbliżył ku sobie dwa kraje z przeciwległych galaktyk – Izrael i Arabię Saudyjską. Rijad i Jerozolima, jeśli będzie taka potrzeba, same ruszą na wojnę z Iranem.

Porozumienie to także kolejna szansa zaistnienia dla polskiej dyplomacji. Dobrze byłoby, gdyby potwierdziły się krążące od kilku tygodni plotki o planowanej na najbliższe miesiące wizycie Radosława Sikorskiego w Teheranie.