To kraj bez jednolitej historii, tradycji państwowej, wspólnego języka i tożsamości. Dwie dekady po uzyskaniu niepodległości jest wciąż sztucznym zlepkiem. Trzeba go stworzyć na nowo, inaczej rozpadnie się albo utraci suwerenność. Możliwych jest kilka scenariuszy rozwoju wypadków, warto już teraz postawić na te, które będą dla Polski najkorzystniejsze.
1
Państwa i narody nie muszą mieć długiej historii, by owocnie funkcjonować, za przykład niech wystarczą: Słowacja, Słowenia, Estonia, Łotwa czy Finlandia. W każdym z nich działała elita ojców założycieli, za którymi poszły wspólnoty na przednarodowym etapie rozwoju. Na Ukrainie zachodziły podobne procesy, los jednak nie zechciał dać jej trwałej niepodległości, a komuniści zmasakrowali dorobek tamtejszych „założycieli" tak skutecznie, że ukraińska tożsamość niemal zanikła.
Pozostała magma, która po upadku ZSRR przypadkiem wybiła się na niepodległość, jej elitą nie stali się jednak nowi „ojcowie", ale dawna nomenklatura. Aby Ukraina stała się państwem europejskim, nie tylko geograficznie, powinna przejść głębsze przemiany niż obalenie Janukowycza i przywrócenie demokracji. Musi zbudować tożsamość. Modelem są dziś majdanowe idee neobanderowskie i kozackie, niestety, obie niemożliwe do zaakceptowania przez całe ukraińskie społeczeństwo.
Dlatego równie prawdopodobne jak odrodzenie Ukrainy są mniej optymistyczne scenariusze. Rozpad Jugosławii czy rosyjski atak na Gruzję pokazują, że nawet w Europie wszystko jest możliwe.
2
Pierwszy ze scenariuszy to rozpad państwa. Jeśli nie da się stworzyć wspólnej tożsamości, podczas tego czy kolejnego kryzysu, może dojść do oderwania się obwodów zachodnich, ?gdyby przewagę polityczną ?w Kijowie zdobyli dzisiejszy „niebiescy", czyli Partia Regionów lub jakaś jej mutacja. Gdyby ?z kolei udało się to „pomarańczowym", obecnej opozycji albo ?jej następczyni, taki sam ruch może wykonać wschód i południe kraju, tworząc na przykład (pobawmy się onomastycznie) ?– Republikę Donbasu ?i Kolchidy.