Otwiera się znowu szansa, by wrócić do idei specjalnych relacji z USA. Do niedawna była ona mrzonką, bo nie życzyła ich sobie Ameryka, teraz można ponownie spróbować „przytulić się" do Waszyngtonu, gdyż pojawił się ku temu tak zwany moment dziejowy.
2
George Friedman, szef wpływowego instytutu Stratfor, twierdzi, że Ameryka zastosuje wobec Rosji pakiet działań znany z okresu zimnej wojny, a więc będzie się angażować finansowo i militarnie – ale bez bezpośrednich interwencji wojskowych – wszędzie tam, gdzie trzeba kontrować Rosję. Oznacza to pomoc gospodarczą, gwarancje bezpieczeństwa, dostawy broni dla krajów antyrosyjskiego kordonu. To bardzo prawdopodobne i dobre dla Polski rozwiązanie.
Z amerykańskiego punktu widzenia, twierdzi Friedman, korzystny byłby sojusz polityczno-militarny zbudowany w oparciu o Grupę Wyszehradzką i Rumunię. Jego liderem, z racji wielkości populacji i PKB, zostałaby Polska. Byłoby to spełnienie strategicznego snu polskiej prawicy o Międzymorzu jako trzeciej sile pomiędzy „starą" Europą a Rosją. Warszawa jest za słaba i za mało atrakcyjna dla pozostałych partnerów, by mogła nakłonić ich do takiego aliansu, ale Waszyngton – to co innego. Biorąc jednak pod uwagę prorosyjskość rządu Orbana i militarną miałkość Słowacji oraz Czech, musiałby to być w praktyce sojusz polsko-rumuński, konstrukcja dość egzotyczna i raz już przetestowana z marnym skutkiem.
Niemniej sam pomysł Amerykanów o budowie kordonu jest interesujący, Polska jako największy kraj frontowy z natury rzeczy musi być głównym beneficjentem tej polityki.
3
Co zatem można by ugrać? Przy dobrej dyplomacji i pomyślnych wiatrach sporo. Stacjonowanie w Polsce sił amerykańskich, głównie lotniczych, budowę stałej bazy tarczy antyrakietowej w miejsce zaproponowanych przez Obamę instalacji mobilnych, kontrakty na amerykańskie uzbrojenie wysokich technologii z transferem know-how do naszych fabryk (przed czym Amerykanie się obecnie wzbraniają), dotacje dla polskich sił zbrojnych, podobne do otrzymywanych przez Izrael czy Turcję. Przesunięcie na wschód, głównie do Polski, części instalacji NATO. Wreszcie dostawy amerykańskiego gazu niekonwencjonalnego po zbudowaniu terminalu w Świnoujściu. Sytuacją idealną byłby dwustronny sojusz militarny USA i Polski lub jednostronne gwarancje obrony Polski udzielone przez Waszyngton (kazus Tajwanu), choć to bardzo mało prawdopodobne.
Putin popełnił błąd, narażając się Ameryce. Europa przełknęłaby jego podboje, ale Stany Zjednoczone nie. To jedyna potęga globalna zdolna realnie zaszkodzić Rosji, a do tego ma czas, pieniądze, polityczne i technologiczne możliwości, by ją nękać całymi dekadami, jeśli będzie trzeba.