Tak naprawdę test na koniec podstawówki zdawały nasze dzieci, ale stres związany z ich pierwszym poważnym egzaminem udzielał się również nam. Za każdym razem pojawiały się te same pytania, na które mimo najszczerszych chęci nie udaje się odpowiedzieć.
Konia z rzędem temu, kto wyjaśni, dlaczego szóstoklasiści zdają egzamin na początku kwietnia, skoro zakończenie roku szkolnego od kilku lat jest w ostatni piątek czerwca. Faktycznej nauki w ostatniej klasie podstawówki mają zatem siedem, a nie dziesięć miesięcy. Jakim cudem nauczyciel ma zrealizować całą podstawę programową ?w czasie skróconym o trzy miesiące? Jak ma dokonać selekcji, czego uczyć, a co odpuścić?
Idźmy dalej. Wyniku pozornie prostego egzaminu uczeń nie otrzymuje po tygodniu czy dwóch. Dowiaduje się o nim na koniec roku szkolnego. ?W jego ręce trafia wówczas specjalny dokument, który zanosi do gimnazjum. Dlaczego wyniki są tak późno? Urzędnicy tłumaczą, że osoby sprawdzające testy są zawalone pracą przy egzaminach gimnazjalnych ?i maturalnych.
Kilka dni temu skończyłem lekturę młodzieńczych dzienników ks. Józefa Tischnera. Późniejszy wybitny filozof zaczął je pisać, mając 13 lat. Był w wieku dzisiejszych szóstoklasistów. Zaskakuje jego dojrzałość myśli i trzeźwe spojrzenie na otaczającą go rzeczywistość. Młodego Tischnera i obecnie kończących podstawówki dzielą lata świetlne. Podobnie ówczesnych i dzisiejszych nauczycieli.
Od wielu lat kolejni ministrowie edukacji przekonują, że wszystkie reformy przeprowadzają z myślą o przyszłości naszych dzieci. Co chwilę pojawiają się nowe, błyskotliwe pomysły. Nauczyciele dostają tysiące papierów do wypełnienia, dyrektorzy kombinują, jak z funduszy unijnych wyrwać parę złotych, a uczniowie rozwiązują dziesiątki testów, które nie uczą ich logicznego myślenia. A prawdziwe nauczanie i wychowanie ginie gdzieś we mgle.