Zatrzymane zostały osoby z kierowniczych kręgów FIFA oraz dwóch federacji kontynentalnych: Ameryki Południowej a także Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów. Postaci, w stosunku do których od dawna wysuwane były podejrzenia o korupcję, brakowało jednak dowodów. Zatrzymanie może świadczyć o tym, że wreszcie się znalazły.
Po pokoleniu futbolowych baronów z Półkuli Zachodniej, mających opinię mało wiarygodnych lub nieuczciwych: 99-letniego Brazylijczyka, byłego prezydenta FIFA Joao Havelange'a, jego zięcia, eksszefa brazylijskiej federacji Ricardo Teixeiry, Argentyńczyka Julio Grondony i Paragwajczyka Nicolasa Leoza przyszli lub doszli do głosu następni.
Mechanizm jest zawsze taki sam. W piłkarskich federacjach krajowych i kontynentalnych (nie tylko w Ameryce) zaczyna się od nepotyzmu przy obsadzaniu stanowisk, później handluje się biletami na ważne mecze, przyjmuje łapówki przy zawieraniu umów aż dochodzi się do wyrafinowanej formy przyjmowania korzyści majątkowych za głosy przy przyznawaniu prawa organizacji mistrzostw świata. To nie są pieniądze na dropsy.
Demaskatorskie teksty dziennikarzy z Francji i Wielkiej Brytanii, którzy pisali o korupcji przy przyznawaniu mundiali Rosji (2018) i Katarowi (2022) nie zrobiły na FIFA większego wrażenia. Kontrola wewnętrzna w tej organizacji nie potwierdziła zarzutów, chociaż nie można wykluczyć, że była nierzetelna. Teraz może powstanie prawdziwy raport.
Zatrzymanie działaczy na progu siedziby FIFA, dzień przed kongresem, na oczach kamer z całego świata stanowi sygnał, że ten świat ma już dość szwindli i że nie skończy się dla oskarżonych na karach symbolicznych. To też sygnał, że FIFA przestaje być stojącą ponad jurysdykcją międzynarodową organizacją, grożącą wykluczeniem z „Piłkarskiej Rodziny" każdemu, kto zwróci się przeciw niej do sądu powszechnego.