Reklama

Artur Bartkiewicz: Olgierd L., Karol Nawrocki i służby. Strach pomyśleć, co jeszcze nas czeka

Jeśli w prekampanii wyborczej padają oskarżenia o to, że rząd buduje piętrowe spiski, aby pogrążyć „obywatelskiego” kandydata PiS, a po Polsce krąży raport, do którego nikt się nie przyznaje, choć jego autorstwo przypisuje się bardzo wielu, to strach pomyśleć jak będzie wyglądał nasz kraj w maju 2025 roku.

Publikacja: 05.12.2024 17:34

Kampania wyborcza jeszcze się nie zaczęła, a służby już zostały oskarżone o ingerencję w wybory

Kampania wyborcza jeszcze się nie zaczęła, a służby już zostały oskarżone o ingerencję w wybory

Foto: Darek Delmanowicz, PAP

PiS grzmi, że rząd zatrzymał Olgierda L., człowieka, z którego – z tego co o nim wiemy – każdy porządny obywatel powinien omijać szerokim łukiem, zarówno z przyzwoitości, jak i ze strachu. Tyle że według PiS rząd ma się bać nie samego gangstera skazywanego m.in. za sutenerstwo i brutalne pobicia, ale tego, że Rafał Trzaskowski przegra wybory prezydenckie.

Zatrzymanie Olgierda L. według PiS: Spisek służb, by uderzyć w Karola Nawrockiego

Jak to się ze sobą wiąże? Brakującym ogniwem jest tajemniczy raport ws. przeszłości Karola Nawrockiego. Ten – zdaniem polityków koalicji rządzącej – powstał na zlecenie PiS. Z kolei zdaniem PiS napisały go służby, oczywiście pod dyktando obecnie rządzących. A gdzieś tam się mówi, że może stać za nim również Konfederacja.

Czytaj więcej

PiS zarzuca KO wykorzystanie służb w walce politycznej. Powołuje się na Szymona Hołownię

Tak czy siak – w raporcie pojawiają się informacje, że Karol Nawrocki zna Olgierda L. „oraz innych neonazistów i brutalnych przestępców z Gdańska”. Więc jest jasne – przynajmniej dla PiS – że Olgierda L. zatrzymano właśnie teraz, by uderzyć w Nawrockiego. Sebastian Kaleta ostrym jak brzytwa umysłem łączy ze sobą kropki: rzecznik szefa MSWiA poinformował o zatrzymaniu Olgierda L., a mógł nie informować. Skoro poinformował – to na czymś mu zależało. „Nie ma przypadków, są tylko znaki!".

Donald Tusk beszta koalicjantów tak, że aż Adam Bodnar się tłumaczy

Z drugiej strony Donald Tusk wywołuje polityczną burzę, twierdząc, że grzechy PiS są rozliczane za wolno, bo koalicjanci nie rozumieją, że należy winy PiS wypalać rozgrzanym żelazem niezależnie od tego, czy chodzi o Jarosława Kaczyńskiego szarpiącego się na placu Piłsudskiego ze Zbigniewem Komosą (za co prezesowi PiS grozi grzywna), czy o miliony wypływające szerokim strumieniem z Funduszu Sprawiedliwości (za co kara jest poważniejsza).

Reklama
Reklama

Irytacja Tuska musiała być duża, skoro najwyraźniej Adam Bodnar zaczął się zastanawiać, czy jako bezpartyjny też aby nie jest koalicjantem, więc na wszelki wypadek przypomniał, że żarna wymiaru sprawiedliwości nie mielą zawsze tak szybko, jak byśmy tego chcieli, bo są jednak pewne procedury.

Czytaj więcej

ABW zatrzymało Olgierda L. Jego nazwisko pojawia się w raporcie o Karolu Nawrockim

Tu również nie sposób nie dostrzegać pewnego wyborczego kontekstu, bo Tusk swoim wpisem uderzał nie tylko w nie dość rozliczany PiS (a więc znów Nawrocki), ale i w Polskę 2050 Szymona Hołowni (kandydata na prezydenta), która sceptycznie patrzy na pozbawianie prezesa PiS immunitetu w błahej w sumie sprawie w sytuacji, gdy PiS-owi stawiało się zarzuty o łamanie konstytucji i odchodzenie od demokracji. Hołownia zresztą zauważył, do czego pije PiS i z przekąsem stwierdził, iż „niektórzy uważają, że karanie mandatem za zdejmowanie tabliczek to »rozliczenia«”.

Jeśli tak zaczynamy kampanię prezydencką, to jak ją skończymy?

To wszystko dzieje się zaś w czasie, który tradycyjnie powinien być już, również dla polityków, okresem zadumy i refleksji, wspólnego śpiewania kolęd i dzielenia się opłatkiem. Kampania prezydencka przecież jeszcze się nawet nie zaczęła, kandydaci są de facto prekandydatami, a niektórych (Lewica!) nawet jeszcze nie ma. A my już rozmawiamy o służbach, które zatrzymują groźnego kryminalistę, być może zamieszanego w działania dywersyjne inspirowane przez Rosję (jak wynika z nieoficjalnych informacji), nie dlatego, że jest groźny, ale dlatego, aby zagrozić Nawrockiemu. I mamy premiera, który mówi przy Robercie Metsoli o czasach przedwojennych i konieczności szukania tego, co nas łączy, kilka godzin po tym, gdy w mediach społecznościowych beształ koalicjantów za to, że nie robią dość na tym polu, na którym raczej się dzielimy. 

Według Alfreda Hitchcocka film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno nieprzerwanie rosnąć. Z perspektywy polskiej polityki AD 2024 Hitchcock był pewnie reżyserem nudnych oper mydlanych. I tylko pytanie, czy w czasie, gdy o odpowiedni poziom napięcia w świecie dba nasz duży sąsiad ze wschodu, nie przydałoby nam się tu w Polsce trochę więcej spokoju. Bo jeśli kampanię wyborczą zaczynamy od oskarżania służb o napisanie raportu przeciw jednemu z kandydatów, a potem zatrzymanie groźnego kryminalisty nie dlatego, że jest groźny, ale dlatego, aby wzmocnić wydźwięk tego raportu, to na czym ją skończymy? 

Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie ma wpływu bez poświęceń. Ukraina, wojna i złudzenie uczestnictwa
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Komentarze
Rusłan Szoszyn: Dlaczego Polska nie siedzi przy stole rozmów pokojowych? Powodów jest kilka
Komentarze
Bogusław Chrabota: Przed nami rozwód Ameryki z Unią Europejską
Komentarze
Ćwiek-Świdecka: Lepsza łata niż reforma. Kto odważy się naprawić polską ochronę zdrowia?
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Komentarze
Jacek Cieślak: Wiedeński konkurs Eurowizji już stał się areną wojny o Gazę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama