To nie są nasze wybory. Obserwujemy je z uwagą, bo w obecnej rozedrganej sytuacji geopolitycznej ich wyniki mają kluczowe znaczenie dla Europy. Ale to nie my wybieramy, nie nasze emocje one zaspokajają. Gdy spojrzeć na wypowiedzi europejskich przywódców, wydaje się, że ten prosty postulat zachowania neutralności jest dobrze rozumiany we wszystkich państwach Unii. No, może za wyjątkiem Węgier, gdzie Viktor Orbán nie ukrywa swojego entuzjazmu dla Donalda Trumpa. Brak publicznego wsparcia ze strony większości przywódców dla jednego z dwóch kandydatów to dobry sygnał. Bo przecież UE będzie się musiała układać ze zwycięzcą, ktokolwiek nim zostanie.