Dla mojego pokolenia – dzisiejszych 30-latków – to już tylko kombatanckie historie. Czytamy o tym „narodowym zrywie”, „wielkim zwycięstwie demokracji” i „niepohamowanym pędzie ku wolności” trochę tak, jak czyta się o Bitwie Warszawskiej. Powstrzymaliście marsz komunizmu, brawo. Cała Europa powinna być wam wdzięczna, jasne. Wielki sukces polskiego ducha, oczywiście. Ale raz: to było strasznie dawno temu. A dwa: zachowując wszelkie proporcje względem 1920 roku i potem zamachu majowego oraz II wojny światowej – ta wasza radość też nie trwała przecież zbyt długo, bo szybko przyszły wielkie narodowe porażki. I nie czarujmy się: za te porażki wasze pokolenie też jest jak najbardziej odpowiedzialne.
Czytaj więcej
Polska dziś w świetle obiektywnych wskaźników pozostaje w jednym z najlepszych okresów swojej his...
Jak dawno był 4 czerwca 1989 roku?
Zacznijmy od tego, jak dawno to było, bo niestety chyba nie zdajecie sobie z tego sprawy. 35 lat. Gdybyśmy o tyle cofnęli się z roku 1989, to w kraju nadal panowałby stalinizm, a Władysław Gomułka wciąż by siedział w więzieniu. Czy dla waszego pokolenia były to odległe czasy? No właśnie, dla nas 4 czerwca 1989 roku – tak samo.
Przez te 35 lat co i rusz rozgrzebywaliście zamierzchłe spory, ciągle kłóciliście się o okrągły stół, Magdalenkę i różne układy z esbecją, nieustannie kultywując różne osobiste urazy
Przypomnę jeszcze, że poseł Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej, zapytany niegdyś o to, kiedy wybuchło powstanie warszawskie, odpowiedział z pewną taką nieśmiałością, że w 1988 roku. Trochę wstyd, bo akurat sam Joński w 1988 roku miał dziewięć lat. Ale założę się, że obecnych nastolatków ta odpowiedź już wcale nie zszokowała, bo czy to rok 1988, 1989 czy 1944 – wszystko to dla nich przecież równie zamierzchła historia.