Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz próbują zdyskontować dobry wynik w wyborach samorządowych, wymuszając na koalicyjnych partnerach korzystniejszy dla siebie podział rządowych stanowisk. Mają naciskać na odebranie jednego z resortów Lewicy, która w ostatnich wyborach poniosła porażkę na całej linii. Może się to skończyć tak, że wraz z rekonstrukcją rządu zapowiadaną przez premiera Donalda Tuska na przełom wiosny i lata dojdzie zarazem do renegocjacji umowy koalicyjnej. Lewica żadnego ze swoich trzech ministerstw (plus ministry ds. równości) lekką ręką nie odda, ale ma kartę przetargową, którą może zagrać. I wygląda na to, że jest na tę zagrywkę gotowa.
Czytaj więcej
Analizy wyników wyborów samorządowych pokazują, że wyborcy KO mogli się zdemobilizować z powodu ataków Lewicy na Trzecią Drogę. Lewicy one nie pomogły, dostała od wyborców łupnia, więc Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz domagają się rewizji układu sił w koalicji 15 października.
Dla Donalda Tuska funkcja marszałka Sejmu będzie po wyborach prezydenckich kluczowa
Rozwiązaniem, które mogłoby zadowolić wszystkich, jest odebranie Lewicy marszałka Sejmu. Umowa koalicyjna przewiduje, że w drugiej połowie kadencji funkcję tę sprawować ma Włodzimierz Czarzasty, jeden z liderów Nowej Lewicy. Ten zapis od początku budził duże zdziwienie, bo podczas negocjacji koalicyjnych długo się wydawało, że Donald Tusk zgodzi się oddać fotel marszałka Szymonowi Hołowni tylko pod warunkiem, że po 2025 roku przejmie go ktoś z zaufanych współpracowników premiera.
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej będzie potrzebował kontroli nad władzą ustawodawczą, by przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi przeprowadzić ofensywę ustawodawczą po swojej myśli, a nie po myśli mniejszych koalicjantów
Układ wydawał się prosty: niech Hołownia będzie sobie marszałkiem do wyborów prezydenckich, bo i tak do czasu, póki w Belwederze rządzi Andrzej Duda, Tusk nie będzie mógł przeprowadzać przez Sejm ustaw, na których mu najbardziej zależy – w końcu i tak potem zawetuje je prezydent. Ale gdy lokator w Belwederze się zmieni – oczywiście na takiego, z którym będzie łatwiej się dogadać – wtedy funkcja marszałka zacznie być dla Donalda Tuska bardzo istotna. Wówczas przewodniczący Platformy Obywatelskiej będzie potrzebował kontroli nad Sejmem, by przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi przeprowadzić ofensywę ustawodawczą po swojej myśli, a nie po myśli mniejszych koalicjantów.