Przy odrobinie wyobraźni i dobrej woli naprawdę trudno być wyłącznie krytycznym wobec sztandarowego projektu rządu PiS, czyli budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Jego założenia wydawały się u zarania rozsądne, a nawet przekonujące. Polska w czasach komunizmu była w dziedzinie infrastruktury europejskim karłem. Absolutnie wbrew realiom geograficznym; nasz kraj ma perfekcyjne warunki do tranzytu na kierunku wschód–zachód i całkiem niezgorsze na linii północ–południe. Dlaczego rządy przed 1989 rokiem nie poszły tą ścieżką rozwoju? To oczywisty absurd, a jedyne możliwe wytłumaczenie to presja sowiecka. Moskwa nie była po prostu zainteresowana tym, by Polska zarabiała na tranzycie. Dlatego z komunizmu wychodziliśmy bez dróg szybkiego ruchu, lotnisk i z przestarzałą infrastrukturą kolejową. Po 1989 roku stało się jasne, że musimy to zmienić, by wykorzystać atuty nadwiślańskiej geografii. CPK to dziecko tego myślenia; mniej zresztą powinno w nim chodzić o wielkie lotnisko tranzytowe, a raczej o nowoczesny hub dający możliwość szybkiego i efektywnego transferu dóbr i ludzi w pożądanych kierunkach. Powiązanie z sobą dużego lotniska, sieci szybkich kolei i dróg broni się samo przez się. Podobnie zresztą jak całkiem rozsądnie wybrana lokalizacja. I tu kończą się „plusy dodatnie” i zaczyna polityka.

Bo partia prezesa Kaczyńskiego zrobiła z tego całkiem rozsądnego projektu kwestię czysto polityczną. CPK wypisano na partyjnych sztandarach i zmitologizowano. Krytycy pomysłu stali się z definicji wrogami partii. Zwolennicy – poplecznikami linii ideologicznej prezesa. Kwestie praktyczne, jak choćby tempo realizacji inwestycji, koszty czy sens ekonomiczny, zeszły na plan drugi. Jesienią 2023 roku, a więc niemal dokładnie sześć lat po przyjęciu przez Radę Ministrów uchwały o budowie CPK, jest jasne, że inwestycja, jeśli ma być kontynuowana, musi zostać odarta z szat ideologii i przemyślana na nowo. Tym bardziej że istnieje właściwie niewiele więcej niż plany.

Czytaj więcej

CPK nie będzie tak wielki jak planowano?

Przedstawiamy dziś bilans tego projektu. Pokazujemy, ile wydano nań pieniędzy podatników. Kto i ile zarobił. Takie rozliczenie jest potrzebne, bez względu kto i po kim przejmuje władzę. Życie niestety uczy, że na partyjnych „priorytetach” lubią się paść tłuste partyjne koty. Tyle że samo rozliczenie to mało. Należy spojrzeć na tę inwestycję krytycznie. Zastanowić się, czy wciąż się wpisuje w tendencje rozwojowe naszego regionu. Czy bilans kosztów do potencjalnych zysków jest sensowny. Bo może świat zmienił się na tyle, że wymyślona na chwałę Jarosława Kaczyńskiego baranowska piramida Cheopsa nie jest już potrzebna, a pieniądze warto wydać na inne cele? To tylko jedno z ważnych pytań i tylko jedna z setek spraw, jakie po PiS odziedziczy nowy rząd. Pewnie też najbardziej symboliczna. A my lubimy symbole.