Sztabowcy największych partii byli przekonani, że dzień przypadający po zakończeniu szkoły, nim wyborcy spakują się na wakacje, da się zmienić w polityczną supersobotę. Dlatego też PiS, PO, Trzecia Droga, Konfederacja i Lewica zorganizowały przedwyborcze konwencje. Liczby jednak nie pozostawiają żadnych złudzeń. Bohaterem polskiego internetu został były kucharz Władimira Putina i założyciel słynnej farmy trolli Internet Research Agency, a przez ostatnie lata dowódca prywatnej armii najgorszych oprychów – Grupy Wagnera.

Okazało się, że Prigożyn znów strollował internet. Według danych zebranych przez Instytut Badań Internetu i Mediów Społecznościowych sobotni zasięg jego przewrotu w polskiej sieci wynosił… 220 milionów. To oznacza, że każdemu, kto w sobotę włączył telefon i przeglądał sieć czy platformy społecznościowe, informacja o marszu na Moskwę wyświetliła się ponad sześć razy. Dla porównania informacja o kongresie PiS w Bogatyni ponad półtora raza (71 mln), a o wiecu PO we Wrocławiu – nieco ponad raz (45 mln). Również w niedzielę hasła Rosja, Prigożyn, Putin dominowały w internetowych trendach.

Co pucz Grupy Wagnera mówi o polaryzacji w polskiej polityce?

Dla naszej polityki płyną z tego dwa wnioski. Otóż jesteśmy świadkami tak ważnych, historycznych wydarzeń na Wschodzie, że w każdej chwili mogą one przyćmić największe choćby fajerwerki naszej kampanii wyborczej. To zaś oznacza, że siła oddziaływania tej wojny na wyobraźnię wyborców wciąż jest tak wielka, że wydarzenia za wschodnią granicą mogą doprowadzić do różnych zwrotów w naszej polityce. Zatem w sytuacji gdy – jak pokazuje sondaż IBRiS – blok prawicowy i opozycyjny idą łeb w łeb, do wyborów może się jeszcze wszystko zdarzyć.

Czytaj więcej

Sondaż: PiS i opozycja wyhodowały sobie Konfederację

Drugi wniosek jest taki, że choć Trzecia Droga miała w wyścigu na zasięgi w sobotę najsłabszy wynik (12 mln), to jej narracja wcale nie jest skazana na porażkę. Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz przekonują, że jest w Polsce coś jeszcze prócz polaryzacji PiS i PO. Sobota pokazuje, że owszem, ale nie jest to żadna inna partia, tylko coś, co ponad naszą polską politykę wykracza. Paradoksalnie jednak miniony weekend pokazał, jak złudne może być nasze skupienie na duopolu PiS–PO. Owszem, spór między tymi partiami jest fundamentalny, różni te dwa obozy wizja przyszłości Polski, Europy, a nawet demokracji. Jednak los wojny czy kolejnych prób zamachu stanu w Rosji – co znacznie silniej może zaważyć na naszej przyszłości – nie zależy ani od Jarosława Kaczyńskiego, ani od Donalda Tuska. Co gorsza dla nich obu, wyborcy też to mogą któregoś dnia zrozumieć.