Artur Bartkiewicz: Konsultacje Polski 2050, czyli jak Szymon Hołownia podstawił sobie nogę

Szymon Hołownia, zapraszając PiS na konsultacje ws. projektu ustawy autorstwa koalicji Trzecia Droga, zachował się tak, jakby Frodo Baggins, tuż przed przekroczeniem granicy Mordoru, zaproponował Sauronowi konsultacje w sprawie reformy administracyjnej w Shire. Innymi słowy: mocno przestrzelił.

Publikacja: 12.06.2023 11:06

Szymon Hołownia

Szymon Hołownia

Foto: Mateusz Marek, PAP

Intencje Hołowni można zrozumieć. Dociśnięty do ściany przez coraz mocniej polaryzujących scenę polityczną przed jesienną bitwą wyborczą Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, Hołownia postanowił zagraniem va banque zmienić reguły gry. Udowodnić, że Trzecia Droga jest nie tylko z nazwy alternatywą dla duopolu PiS-PO, który podporządkował sobie polską politykę od 2005 roku. Zrobił to jednak tak jak zamroczony bokser, który zbiera wszystkie siły i wyprowadza potężny cios, ale tak bardzo koncentruje się na uderzeniu, że zapomina spojrzeć, gdzie stoi przeciwnik – i trafia w próżnię. Bo jeśli Szymon Hołownia chciał uciec z pułapki polaryzacji, to zrobił to o jeden marsz 4 czerwca i kilka miesięcy wystąpień Donalda Tuska za późno.

Konsultacje Szymona Hołowni: Nie ten moment, nie ci ludzie

Pionki na politycznej szachownicy są już bowiem rozstawione – a przypieczętował to wspomniany marsz zwolenników opozycji w Warszawie, który dał osobom umiarkowanie entuzjastycznie podchodzącym do perspektywy trzeciej kadencji rządów PiS nadzieję, że wreszcie mogą wygrać. Że nie utknęli w pułapce niemożności, nie są skazani na kolejne uderzenie głową w szklany sufit i obserwowanie jak PiS po raz kolejny tryumfuje jesienią. To nie był marsz pod hasłem „Pogódźmy się z rzeczywistością, spróbujmy się tu jakoś urządzić”, tylko marsz obiecujący zwycięstwo, rozliczenie rządów PiS, zamknięcie rozdziału otwartego osiem lat temu i dopiero potem wyciągnięcie ręki do drugiej strony. W dodatku – wyciągnięcie jej do wyborców PiS, a nie do polityków tej formacji.

Czytaj więcej

Donald Tusk głównym rywalem PiS? Ryzykowny pomysł na kampanię wyborczą

I w ten nastrój odbudowanej wiary w zwycięstwo opozycji nagle wchodzi Szymon Hołownia i mówi: No to usiądźmy wszyscy przy stole i porozmawiajmy o naszej ustawie. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, ze jest to przekaz całkowicie rozmijający się z nastrojami po stronie wyborców opozycji – nie tylko PO, ale i Polski 2050, Nowej Lewicy czy PSL-u. I nie chodzi tu tylko o sam marsz, ale też o to, co stało się bezpośrednio przed marszem – czyli uchwalenie ustawy lex Tusk, która w zgodnej opinii całej opozycji stanowiła krok zagrażający samej istocie demokracji. To m.in. dlatego na ulice Warszawy wyszło – według ostrożnych szacunków – ok. 300 tysięcy osób, a nie kilkadziesiąt tysięcy. I teraz, ledwie dwa tygodnie później, wszyscy mają o tym zapomnieć i zacząć robić normalną politykę? Trudno nie wyczuć tu fałszywej nuty – bo oznacza to, że albo ustawa lex Tusk wcale nie była taka straszna, albo zapraszający na konsultacje Hołownia nie jest pewny sukcesu opozycji i próbuje grać na dwóch fortepianach. W pierwszym przypadku wyborca opozycji ma prawo czuć się oszukany, w drugim – może poczuć się zdradzony.

Hołownia postanowił zagraniem va banque zmienić reguły gry. Udowodnić, że Trzecia Droga jest nie tylko z nazwy alternatywą dla duopolu PiS-PO

Inicjatywa Hołowni miałaby sens jeszcze rok temu, jako element próby ustawienia przed wyborczą bitwą całej sceny politycznej w sposób korzystniejszy dla Polski 2050 i tworzonej przez nią Trzeciej Drogi. Miałaby sens, gdyby była pierwszą i nie ostatnia taką inicjatywą realizowana na wiele miesięcy przed wyborami i pokazującą, że oto Polska 2050 jest siłą koncyliacyjną, idącą w poprzek linii politycznych sporów, wzbijającą się ponad polityczne podziały dla dobra kraju. Mogłaby mieć sens nawet dzisiaj – gdyby Hołownia zamiast partii politycznych zaprosił na te konsultacje np. samorządowców czy organizacje pozarządowe, pokazując, że chce szukać szerokiego społecznego konsensusu dla swoich pomysłów.

Szymon Hołownia wystawił piłkę Platformie Obywatelskiej

W obecnej sytuacji i w takim kształcie, jaki przybrał, pomysł Hołowni jest jedynie wizualizacją spopularyzowanego niegdyś przez Jarosława Kaczyńskiego powiedzenia o straconej cnocie i niezarobionym rublu. Hołownia wystawił piłkę PO, która mogła – ustami Donalda Tuska – odpowiedzieć, że z PiS może omawiać jedynie warunki kapitulacji (czyli jeszcze umocnić swój obraz jako tej siły, która daje nadzieję pokonania Prawa i Sprawiedliwości). Hołownia wystawił też piłkę wszystkim tym, którzy przekonują (a są tacy), iż tak naprawdę Polska 2050 wcale nie musi budować koalicji z PO czy Nową Lewicą, bo może nieoczekiwanie dokonać odwrócenia sojuszy i zacząć rozmawiać z PiS. Hołownia naraził się też na sytuację, w której na poniedziałkowe konsultacje przyjdą tylko przedstawiciele PiS albo tylko PiS i Konfederacji, co nie wyglądałoby z perspektywy Polski 2050 najlepiej.

Kiedy Porozumienie zawierało przejściowy alians z AGROUnią (zdążył się on już zresztą rozpaść), żartowano, że liderka tej partii, Magdalena Sroka, wiedziała, że ma porozumieć się z chłopami, ale porozumiała się nie z tymi, z którymi trzeba (to nawiązanie do niedoszłej współpracy Porozumienia z PSL). Szymon Hołownia musi obecnie bardzo uważać, by Władysław Kosiniak-Kamysz nie doszedł do wniosku, że on również porozumiał się nie z tymi liberałami, z którymi powinien.

Intencje Hołowni można zrozumieć. Dociśnięty do ściany przez coraz mocniej polaryzujących scenę polityczną przed jesienną bitwą wyborczą Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego, Hołownia postanowił zagraniem va banque zmienić reguły gry. Udowodnić, że Trzecia Droga jest nie tylko z nazwy alternatywą dla duopolu PiS-PO, który podporządkował sobie polską politykę od 2005 roku. Zrobił to jednak tak jak zamroczony bokser, który zbiera wszystkie siły i wyprowadza potężny cios, ale tak bardzo koncentruje się na uderzeniu, że zapomina spojrzeć, gdzie stoi przeciwnik – i trafia w próżnię. Bo jeśli Szymon Hołownia chciał uciec z pułapki polaryzacji, to zrobił to o jeden marsz 4 czerwca i kilka miesięcy wystąpień Donalda Tuska za późno.

Pozostało 86% artykułu
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czy Tusk i Kaczyński zmienią wybory do PE w referendum o przyszłości Unii?
Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier Kaszub zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk