Bogusław Chrabota: Szybko poznamy zabójców ukraińskiego jeńca

Wojna w Ukrainie pokazuje, że tabu już nie wiąże, a zbrodnia staje się fotogeniczna. Zbrodniarze naiwnie zakładają, że w swojej bańce społecznościowej będą bohaterami, że ta sama bańka zapewni im bezpieczeństwo. To iluzja.

Publikacja: 07.03.2023 13:59

Ukraina o swoich obrońcach nie zapomina. Na zdjęciu uroczystości pogrzebowe Maksyma Mychajłowa, Juri

Ukraina o swoich obrońcach nie zapomina. Na zdjęciu uroczystości pogrzebowe Maksyma Mychajłowa, Jurija Horowca, Tarasa Karpjuka i Bohdana Lagowa w Soborze Michałowskim w Kijowie, 7 marca. Mężczyźni byli zwiadowcami

Foto: PAP/Viacheslav Ratynskyi

Wojna to okrucieństwo. Ale wojna w mediach społecznościowych tylko to okrucieństwo potęguje. Rosjanie, filmując telefonem komórkowym i zamieszczając w sieci egzekucję ukraińskiego jeńca, chcieli nie tylko przestraszyć, ale pokazać, jak są pewni swego, bezkarni. Nie pomyśleli jednak, że fabrykują materiał obciążający samych siebie. Nie tylko zbrodniczą armię, ale przede wszystkim konkretne osoby.

Kiedyś, może nawet do niedawna, zbrodniarze, a było ich w historii tego i poprzedniego wieku niemało, próbowali swoje zbrodnie ukrywać. Groby w Katyniu, zaorane cmentarze ofiar Stalina. Popioły w Auschwitz. Naziści i komuniści nie chcieli zostawiać śladów. Dlaczego? Czyżby bali się odpowiedzialności? Nie zawsze. Myślę, że nawet w ich przypadku zbrodnia była jednak wstydliwa. Tak jak ludzką śmierć okrywał całun tabu.

Czytaj więcej

Bezbronny jeniec wojenny zamordowany przez Rosjan serią strzałów w głowę

Wojna w Ukrainie, podobnie zresztą jak wcześniejsza w Czeczeni czy wiele innych zbrodni doby internetu pokazuje, że tabu już nie wiąże, a zbrodnia staje się fotogeniczna. Ludzkie zwłoki na ulicach Buczy, indywidualne czy grupowe egzekucje filmowane przez Rosjan szybko trafiają do sieci. Autorzy strasznych zdjęć dają się uwieść złudzeniu, że zatrą za sobą ślady; że cyfrowy ocean zanonimizuje tożsamość sprawców i ofiar. To jednak nic więcej niż złudzenie. Tak jak zidentyfikowano sprawców zbrodni w Buczy, tak szybko uda się zidentyfikować zabójców ukraińskiego jeńca.

Sieć jest pełna cyfrowych śladów i coraz łatwiej do nich dotrzeć. Można ustalić IP nadawcy pierwotnego wideo, który wysłał go w świat. I dotrzeć do autora filmiku, który też stworzył go dzięki kamerce w telefonie komórkowym. Poszukać śladów logowania się telefonu i sprawdzić, jakie inne logowały się w jego otoczeniu. Po kilku godzinach od zamieszczenia filmiku w sieci ukraińskie służby ustaliły tożsamość ofiary. Sprawców pewnie też poznamy w szybkim czasie.

Naiwnie zakładają, że w swojej bańce społecznościowej będą bohaterami, że ta sama bańka zapewni im bezpieczeństwo. To iluzja. Sami dali światu najlepszy dowód popełnionej zbrodni. A świat, właśnie dzięki temu, że dowód otrzymał, o tej indywidualnej zbrodni nie zapomni.

Wojna to okrucieństwo. Ale wojna w mediach społecznościowych tylko to okrucieństwo potęguje. Rosjanie, filmując telefonem komórkowym i zamieszczając w sieci egzekucję ukraińskiego jeńca, chcieli nie tylko przestraszyć, ale pokazać, jak są pewni swego, bezkarni. Nie pomyśleli jednak, że fabrykują materiał obciążający samych siebie. Nie tylko zbrodniczą armię, ale przede wszystkim konkretne osoby.

Kiedyś, może nawet do niedawna, zbrodniarze, a było ich w historii tego i poprzedniego wieku niemało, próbowali swoje zbrodnie ukrywać. Groby w Katyniu, zaorane cmentarze ofiar Stalina. Popioły w Auschwitz. Naziści i komuniści nie chcieli zostawiać śladów. Dlaczego? Czyżby bali się odpowiedzialności? Nie zawsze. Myślę, że nawet w ich przypadku zbrodnia była jednak wstydliwa. Tak jak ludzką śmierć okrywał całun tabu.

Komentarze
Michał Kolanko: „Zderzaki” paradygmatem polityki szefa PO, czyli europejska roszada Donalda Tuska
Komentarze
Izabela Kacprzak: Premier, Kaszub, zrozumiał Ślązaków
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego Hołownia krytykuje Tuska za ministrów na listach do PE?
Komentarze
Estera Flieger: Uśmiechnięty CPK imienia Olgi Tokarczuk
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Wielka polityka zagraniczna, krajowi zdrajcy i złodzieje. Po exposé Radosława Sikorskiego