Kampania prezydencka 2020 roku pokazała dobitnie, jak ważna dla sztabu Andrzeja Dudy była wieś. To te glosy zadecydowały o ostatecznym wyniku. I pod mobilizację na wsi było ustawione wiele elementów tamtej kampanii, zwłaszcza na jej ostatnich odcinkach. W niedzielę PiS zorganizowało w Przysusze konwencję programową nazwaną „Zgromadzeniem polskiej wsi”. Nieprzypadkowo jej tematem były sprawy dotyczące rolnictwa.

Politycy PiS zapowiadali już kilka miesięcy temu, że im bliżej będzie wyborów, tym bardziej cykl objazdów po Polsce z udziałem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego będzie przekształcał się w prezentację nowych koncepcji programowych. Ogłoszenie całości programu, nad którym PiS intensywnie pracuje na zapleczu, ma nastąpić na wiosnę. W Przysusze padły deklaracje, że będzie w nim istotny komponent dotyczący problemów wsi. Kolejne debaty i dyskusje programowe mają odbywać się już w 2023 roku.

Czytaj więcej

Kaczyński: Poziom życia na wsi ma być taki, jak w śródmieściu Warszawy

PiS, walcząc o mobilizację elektoratu na wsi, musi brać pod uwagę kilka czynników. Po pierwsze, nienajlepsze nastroje wśród rolników – co kilka miesięcy temu pokazały badania GUS. Po drugie, rywalizację o glosy (nie tylko samych rolników) będzie musiało prowadzić np. z Agrounią Michała Kołodziejczyka, która w swoim stylu – poprzez przykuwającą uwagę akcję – kontrowała niedzielne wydarzenie. A o głosy rolników chce powalczyć też PSL. Zwłaszcza, jeśli nie dojdzie do szerokiej konsolidacji opozycji i budowy jednej listy. Dziś nic na to nie wskazuje, co oznacza, że PSL będzie mogło przynajmniej spróbować sięgnąć po ten elektorat.

A PiS do wyborów ma przed sobą nie tylko zimę, ale sezon wiosenny, zbiory i przygotowania do kolejnej zimy na wsi – być może nawet jeszcze trudniejszej, jeśli chodzi o energetykę i ceny. W tle jest sprawa tzw. piątki dla zwierząt, która doprowadziła do poważnego pęknięcia w klubie PiS. To wszystko sprawia, że walka o głosy na wsi może być w tej kampanii naprawdę bardzo zażarta.