Inicjatywa rządu, by to samorządy porozwoziły ludziom węgiel na zimę, jest generalnie słuszna, tylko zbyt wąsko zarysowana. Bo jeśli już gabinet Mateusza Morawieckiego i Jacka Sasina (tak, teraz już nie wystarczy wymienić jednego premiera) przyznaje się do niemocy, to przecież mógłby też załatwić od razu i inne sprawy. Np. niech samorząd pomoże, żeby Unia przysłała w końcu pieniądze z KPO. Albo żeby radni, burmistrzowie i wójtowie wzięli się wreszcie za taką reformę systemu sprawiedliwości, by czas oczekiwania na termin rozprawy wyraźnie się skrócił. Niech zrobią też tak, żeby nauczyciele więcej zarabiali. Albo żeby Narodowy Fundusz Zdrowia dysponował pokaźniejszym budżetem. I najlepiej, żeby PiS znowu miał w Sejmie bezpieczną większość, co posłuży stabilności państwa! A co, jeśli się nie zgodzą? Wtedy wicepremier Sasin, wspierany przez minister Moskwę, zawsze może oskarżyć ich o to, że się migają, nie chcą pomagać władzy, nie budują dobrobytu mieszkańców i w ogóle do niczego się nie nadają.

W najgorszej sytuacji znaleźli się samorządowcy należący do PiS. Nie dość, że muszą dowieźć węgiel, to jeszcze powinni udawać, że ich ta perspektywa bardzo cieszy. W żadnym razie nie wolno im dać upustu niezadowoleniu. Pozostaje im nadzieja, że spółki Skarbu Państwa pożyczą parę ciężarówek. A ile się przy tym nasłuchają! Do wyborców też przecież dochodzą te wszystkie epitety, które pod adresem samorządowców wygłaszają politycy. Na horyzoncie pojawił się oto kolejny wróg, wymieniany jednym tchem z LGBT i feministkami: źli samorządowcy. Tylko patrzeć, jak ci z zachodniej Polski (wiadomo – opozycja ma tam większość) zostaną oskarżeni o współpracę z kanclerzem Scholzem, który – cytując Jarosława Kaczyńskiego – chce wydoić naszą ojczyznę.

Czytaj więcej

Eskalacja sporu ws. cen energii i węgla. Samorządy widzą ciemność

Ta retoryka, nawet jeśli wydaje się śmieszna, ma jednak swój cel. Wrzucając cały samorząd do jednego opozycyjnego worka, PiS poświęca wieżę, by bronić króla. Obciążając samorząd odpowiedzialnością za brak węgla, chce wywikłać się z bycia celem społecznego gniewu i uciec do przodu, mając nadzieję, że do dnia (akurat szczęśliwie przesuniętych) wyborów samorządowych karta się odwróci. Szczególnie jeśli udałoby się utrzymać władzę w wyborach parlamentarnych. A jeśli się nie uda? Wtedy i tak będzie już wszystko jedno.