Statystyki obrotu surowcami energetycznymi nie pozostawiają większych wątpliwości, że status eksportera węgla Polsce nie przysługuje od dawna. Tylko w 2021 r. taki eksport sięgnął niespełna 1,4 mln ton – i chodzi tu zarówno o węgiel energetyczny, jak i koksujący. W tym samym okresie import węgla do Polski, wówczas głównie z Rosji i Kazachstanu, dobijał pułapu 12,7 mln ton.

To prawda, polskie górnictwo wciąż produkuje, ale jego potęga ma raczej charakter polityczny niż ekonomiczny. Eksperci od lat utyskują na niską kaloryczność czy wysokie zasiarczenie wydobywanego u nas surowca. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy potężny problem z hałdami polskiego węgla, którego unikała nawet rodzima energetyka – mocno dociskana przez decydentów, żeby zapewniać zbyt polskim kopalniom, a nie korzystać z węgla kupowanego za granicą.

Czytaj więcej

Ukraina oferuje nie tylko prąd. Kijów gotowy jest podzielić się węglem z Polską

Dostawy z Rosji to dziś przeszłość, więc deficyt węgla nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. W powstałą na rynku lukę mogą - i zapewne chcą - wskoczyć Ukraińcy. Pod względem wydobycia Ukraina była potęgą: niemal 86 mln ton wydobywano jeszcze w 2012 r. Statystyki gwałtownie spadły po oderwaniu Donbasu w 2014 r. – ale nawet w ostatnich latach, bez Donbasu, produkcja niemal dorównywała tej w Polsce. A ukraińskie firmy węglowe bez większych skutków próbowały wskoczyć na nasz. mocno już jednak zabetonowany, rynek.

Wiele zatem wskazuje, że Kijów może sobie pozwolić na potencjalne wsparcie Polski. Ukraiński miks energetyczny jest bardzo różnorodny: węgiel to 30 proc. źródeł energii, gaz – 28 proc., energetyka nuklearna – kolejne 24 proc. Taka struktura wydaje się być pewnym ułatwieniem pozwalającym wygospodarować nieco surowca na nasze potrzeby bez naruszania własnej równowagi. Być może – bo w warunkach wojennych trudno to szacować – ich potrzeby energetyczne są mniejsze: jedna piąta państwa jest dziś pod okupacją, wiele przedsiębiorstw nie działa, na innych terenach nie da się nawet dostarczyć energii czy surowców ze względu na zniszczoną infrastrukturę. No i – podobnie jak w przypadku żywności – można założyć, że na ukraińskich hałdach został surowiec, którego nie zdołano w ciągu minionych miesięcy wyeksportować.