Nikt tak nie dba o dobre samopoczucie Polaków, jak Mateusz Morawiecki i jego rząd. Pewnie wielu z nas zapomniało już, jak wspaniale Polska radziła sobie z covidem, pewnie już wyblakły w pamięci wspomnienia z przemówień premiera, na których podsycał narodową dumę, mówiąc, że „odnieśliśmy ogromny sukces w walce z koronawirusem. Sukces, który jest dostrzegany przez wszystkich na całym świecie!”. Dlatego rząd znów postanowił się pochwalić tym, jak cały świat dziś podziwia Polskę za to, że przyjmuje uchodźców. Wicepremier Henryk Kowalczyk poszedł nawet dalej, twierdząc, że to, że w Polsce nie ma dziś obozów dla uchodźców, jest zasługą rządu.

Ręce same składałyby się do oklasków dla premiera i jego rządu, gdyby nie fakt, że to zwykli obywatele, niezliczone firmy, samorządy i inne instytucje – czyli ci, których nazywamy „społeczeństwem obywatelskim” – zaangażowali się w przyjmowanie uchodźców z Ukrainy i nie było dotąd potrzeby budowania obozów. Rząd, zamiast się chwalić, powinien przygotować kraj na przybycie nie miliona, ale może nawet pięciu milionów uciekinierów. Samochwalstwem nie rozwiążemy czekających nas problemów.

Kluczową sprawą w sytuacjach nadzwyczajnych jest zaufanie. I to społeczne, jednych obywateli do drugich, i to polityczne, które sprawia, że dajemy politykom, a szczególnie rządzącym, kredyt zaufania, że ich działanie zmierza do jakiegoś dobra wspólnego, a nie wyłącznie do zdobycia punktów w sondażach. Niestety, przypisując sobie zasługi społeczeństwa, rząd PiS tego zaufania nie buduje. Jeszcze bardziej je niszczy za pomocą prawnych wrzutek.

Dwa lata temu PiS w kolejnych specustawach covidowych też zaczął ukrywać dziwne przepisy. Tak zaczęła się awantura o wybory kopertowe, co doprowadziło do potężnego kryzysu politycznego. Dziś PiS chce w specustawie, która ma dać podstawy prawne do pomocy Ukraińcom, zagwarantować bezkarność urzędników marnujących publiczne pieniądze czy przekraczających kompetencje w sytuacji nadzwyczajnej. To uderza w zaufanie i rodzi podejrzenie, że rząd traktuje wszystko w kategoriach czysto politycznych. Przy okazji pokazuje, że sumienie nie daje PiS spać z powodu tego, co robił w czasie pandemii. A być może nie wiemy jeszcze o wszystkich grzechach władzy z tamtego czasu.