O tym nie da się nakręcić komedii, a już na pewno romantycznej, najwyżej czarną. Trzy tygodnie do świąt. Minister Adam Niedzielski mówi tak: „Wzrost osiąga dynamikę około 70 proc. Jest to zdecydowane przyspieszenie w stosunku do tego, co obserwowaliśmy w ostatnich dniach. Wówczas z tygodnia na tydzień przyrost zachorowań spadał nawet z 30 do 25 proc.". Czyli rośnie nam pandemiczna krzywa.
Wszyscy eksperci, także ci z Rady Medycznej przy premierze, powtarzają, że za wzrost zachorowań w dużej mierze odpowiadają ludzie zachowujący się nieodpowiedzialnie. Piętnowano wcześniej demonstrantki ze Strajku Kobiet, oburzano się na nieodpowiedzialnych turystów bawiących się na Krupówkach. Nawet górale się wtedy przestraszyli. W dwóch trzecich kraju działają hotele i ośrodki turystyczne i zbierają rezerwacje na święta. Kiedy dowiedzą się, że nic z tego? A może doczekamy się ministra Michała Dworczyka upominającego kibiców Legii Warszawa za gromadzenie się pod Torwarem, żeby sobie postrzelać racami, napić się, łyknąć prochy i pokrzyczeć?
Covidowi ministrowie deklarują, że „w perspektywie czwartku" dowiemy się, co ze świętami. Czy na ten dzień Centrum Informacyjne Rządu przygotuje nowy brief z wynikami badań? Jakie będzie kryterium podejmowania decyzji? Gdzie zostanie postawiona granica między województwami?
Wszystkie kraje, które decydują w sposób przejrzysty i zrozumiały – choćby restrykcje były bardzo ostre – w ciągu dwóch tygodni notują poprawę sytuacji.
W pandemii spokojne przechadzanie się „drogą środka", czym tak chełpią się członkowie rządu, nie przynosi dobrych efektów. Bo od tego ludzie szybciej umierają.