Mirosław Żukowski: Djokovicia żałować nie warto

Niezależnie od tego jak dalej potoczą się jego losy w Australii, Novak Djoković już zrobił wielką krzywdę sportowi, który uczynił go milionerem.

Publikacja: 14.01.2022 09:48

Novak Djoković

Novak Djoković

Foto: PAP/EPA

Pierwszy wielkoszlemowy turniej roku przestał być ważny, wszystko było w cieniu jego walki o pozostanie w Melbourne. Zrobił też krzywdę swoim, w zdecydowanej większości zaszczepionym kolegom z kortu, co oni dają już mu do zrozumienia. Jako jeden z najsławniejszych sportowców na świecie zrobił również krzywdę samej idei szczepień w sytuacji, gdy zachorowań przybywa, ale to akurat zaskakujące nie jest, bo jego poglądy znane są od dawna.

Czytaj więcej

Australia anulowała wizę Novaka Djokovicia

Fakty, które wyszły na jaw o tym, w jaki sposób Serb zachowywał się po otrzymaniu pozytywnego wyniku testu (w ten wynik zresztą, w świetle tych faktów, trudno uwierzyć) sprawiły, że wszystkie błędy popełnione przez Australijczyków zeszły na drugi plan. Gdy zatrzymano go na lotnisku w Melbourne, można było jeszcze wierzyć, że przylatując do Australii działał w dobrej wierze, nie zaszczepił się, ale gospodarze otworzyli mu furtkę z której skorzystał. Dziś już z tej wiary nic nie zostało.

Djoković stanie się teraz, powszechnie rozpoznawalną, twarzą ruchu antyszczepionkowego. Ale jego kariera sportowa jest poważnie zagrożona, gdyż wiele krajów, np. USA, gdzie odbędą się wkrótce ważne turnieje, niezaszczepionych cudzoziemców w ogóle nie wpuszcza. Obecnie obowiązujące przepisy w Europie pozwalają im na wjazd pod pewnymi warunkami, ale organizatorzy turniejów przewidują dla nich życie w izolacyjnej bańce, a zaszczepieni będą mieli swobodę ruchu. Do Australii - gdzie zwyciężał dziewięć razy - Djoković może przez trzy lata nie wrócić, jeśli jego prawnicy nie wygrają apelacji.

Trudno nie zauważyć, jak fatalnie zaczyna się ten rok dla tenisa, dla całego sportu a nawet dla tych, którzy sportem nie interesują się wcale, a leży im na sercu przede wszystkim to, by świat wrócił do normalności

Serb przez lata obnosił swój ból, że choć jest być może najlepszym tenisistą w historii, to ludzie nie kochają go tak jak Rogera Federera czy Rafaela Nadala. Teraz szanse, by coś w tej sprawie zmienić, stracił definitywnie. Jeśli jeszcze, jakimś cudem, zagra Australii, dawnym Nole będzie już tylko dla serbskiej imigracji. 82 procent Australijczyków w sondażu wypowiedziało się za jego wydaleniem.

Trudno to wszystko zrozumieć bez zagłębiania się w zakamarki tej dziwnej serbskiej duszy. Człowiek, który poznał cały świat, nauczył się kilku języków, na wiele tematów wypowiada się interesująco. A jednocześnie słucha szarlatanów, lekceważy naukę, grzeszy arogancją, a być może posunął się też do pospolitego kłamstwa w sprawie swego testu na COVID.

Nawet pamiętając o starej i często powtarzanej prawdzie, że nikt nie jest większy niż gra, trudno nie zauważyć, jak fatalnie zaczyna się ten rok dla tenisa, dla całego sportu a nawet dla tych, którzy sportem nie interesują się wcale, a leży im na sercu przede wszystkim to, by świat wrócił do normalności. Oby to się stało jak najszybciej, pomimo akcji hamulcowych, takich jak Djoković, którego żałować nie warto.

Pierwszy wielkoszlemowy turniej roku przestał być ważny, wszystko było w cieniu jego walki o pozostanie w Melbourne. Zrobił też krzywdę swoim, w zdecydowanej większości zaszczepionym kolegom z kortu, co oni dają już mu do zrozumienia. Jako jeden z najsławniejszych sportowców na świecie zrobił również krzywdę samej idei szczepień w sytuacji, gdy zachorowań przybywa, ale to akurat zaskakujące nie jest, bo jego poglądy znane są od dawna.

Fakty, które wyszły na jaw o tym, w jaki sposób Serb zachowywał się po otrzymaniu pozytywnego wyniku testu (w ten wynik zresztą, w świetle tych faktów, trudno uwierzyć) sprawiły, że wszystkie błędy popełnione przez Australijczyków zeszły na drugi plan. Gdy zatrzymano go na lotnisku w Melbourne, można było jeszcze wierzyć, że przylatując do Australii działał w dobrej wierze, nie zaszczepił się, ale gospodarze otworzyli mu furtkę z której skorzystał. Dziś już z tej wiary nic nie zostało.

Komentarze
Artur Bartkiewicz: Olgierd L., Karol Nawrocki i służby. Strach pomyśleć, co jeszcze nas czeka
Komentarze
Estera Flieger: Która godzina? Donald Tusk odpowiada: „Rozliczenia”
Komentarze
Anna Słojewska: Francusko-niemiecki silnik w UE nie działa
Komentarze
Bogusław Chrabota: Korea – czyżby chwilowe szaleństwo?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Komentarze
Jarosław Kuisz: Wokeizm i „zbędni ludzie”
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska