Dla Kaczyńskiego Tusk jest wymarzonym przeciwnikiem, znacznie wygodniejszym niż Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz czy nawet Rafał Trzaskowski. Jego powrót z Brukseli był więc dla prezesa PiS doskonałą wiadomością, bo obecny lider Platformy budzi najgorętsze emocje, uwielbiają go jego wyznawcy i nienawidzą oponenci. Z tego samego powodu to Kaczyński jest wymarzonym wrogiem Tuska, a nie premierzy Beata Szydło i Mateusz Morawiecki czy jakikolwiek polityk PiS.

Temat debaty Tusk–Kaczyński jest więc dla obu idealny. Pytany o nią w RMF FM prezes PiS stwierdził, że będzie możliwa tylko wtedy, gdy Tusk przeprosi. Za co? Właściwie za wszystko, bo co złe w Polsce to wina Tuska. Dwa razy liderowi PO takiej propozycji nie trzeba było składać. Szybko na Twitterze napisał „Przepraszam, Jarku" i poprosił o miejsce i datę debaty. Bez względu na to, czy dojdzie ona do skutku (w co wątpię), już sama debata o debacie realizuje cel obu liderów, czyli polityka jeszcze bardziej się personalizuje i kręci wokół nich.

Czytaj więcej

PiS stawia na polaryzację zarówno w sprawie Unii, jak i „Polskiego Ładu”

Zresztą ewidentnie spindoktorzy PiS doszli do wniosku, że nasza debata jest za mało spolaryzowana. Gdy Tusk zwołał w ubiegłym tygodniu proeuropejski wiec, najpierw w konfrontacyjnym wystąpieniu w Sejmie odpowiedź dał premier. Celem było stworzenie polaryzacji na linii Tusk–Morawiecki. Ale potem do akcji wkroczył prezes PiS i udzielił serii wywiadów: od RMF, przez „Sieci" po „Gazetę Polską". I nie bawił się w niuanse, lecz wzmacniał i tworzył podziały. Stwierdził więc, że Polski Ład będzie korzystny dla większości Polaków, choć nie dla tych żyjących z cwaniactwa. A więc, kto lepiej zarabia i na Polskim Ładzie straci, jest cwaniakiem. Proste. Wykluczył też możliwość dopuszczenia mediów do strefy stanu wyjątkowego (bo żadna z wolności nie jest zagrożona).

Warto przypomnieć, że wiosną, gdy Kaczyński zrobił objazd mediów, by promować Polski Ład, wrzucił do debaty tyle nowych wątków, że zupełnie sztandarowy projekt PiS przykrył. Teraz może być podobnie, bo wypowiedzi takie jak ta o „cwaniakach" jeszcze długo będą się PiS odbijały czkawką. Tworzenie polaryzacji to niebezpieczna zabawa. Gdy się przesadzi, można obrazić własnych wyborców.