Innymi słowy, koalicja jest ściśle formalna, członkowie partii Jarosława Gowina jeszcze funkcjonują w obrębie rządu, ale epoka elementarnej lojalności i współpracy przeszła ostatecznie do historii. Trochę to trwało. A ściśle około półtora roku. To właśnie wtedy, w maju 2020 r., Gowin, blokując tzw. wybory kopertowe, wydał na siebie wyrok. I nie jest ważne, że w tamtej sprawie miał rację, wybory nie mogły się udać, a mandat Andrzeja Dudy byłby łatwy do podważenia. Z perspektywy Nowogrodzkiej lider Porozumienia dokonał sabotażu wobec kluczowych działań rządu. Wystawił Prawo i Sprawiedliwość na śmieszność i naraził kolegów z rządu na odpowiedzialność karną. Takich rzeczy się nie wybacza. Za takie zachowania się karze. Tyle że tę karę odwleczono nieco w czasie.

W pierwszej kolejności PiS postanowił ograć Jarosława Gowina – odebrać mu partię i niezbędne dla sejmowej większości mandaty. To się powoli dzieje. Z 18 posłów Porozumienia Jarosław Gowin kontroluje teraz grupę dziesięcio-, może jedenastoosobową. I doskonale sobie zdaje sprawę, że z czasem straty będą coraz większe. Dlatego pozostanie w koalicji z PiS to coraz większe ryzyko automarginalizacji. Kiedy straci kontrolę nad swoją grupą, lider Prawa i Sprawiedliwości wyrzuci go jak zużytą rękawiczkę.

Sobotnie oświadczenie Porozumienia to już chyba Rubikon. Jego trzy warunki: zmiany podatkowe w projekcie Polskiego Ładu, dofinansowanie samorządów i wycofanie się PiS z lex TVN są dla Jarosława Kaczyńskiego nie do przyjęcia. Wątpię, by w imię tego, czego już nie ma, czyli spójności Zjednoczonej Prawicy, zgodził się na kompromis. Zapewne powie „sprawdzam" i doprowadzi do szybkiego przegłosowania konfrontacyjnych projektów. Ich los wisi również nie tyle na grubej linie, ile na włosku.

Ten włosek (świadomie pomijam decyzje posłów Konfederacji, z których kilku zapewne poprze lex TVN) to lojalność ludzi Gowina wobec człowieka, który wprowadził ich do polityki. Jeśli pokierują się pryncypiami, PiS trwale straci większość w Sejmie i możliwość sterowania procesem legislacyjnym. Co więcej, taka niemoc musi oznaczać przyspieszone wybory; scenariusz dla wielu bardzo atrakcyjny. Jeśli wygra korupcja polityczna (a la Kołakowski), Gowin zostanie sam jak palec, a my otrzymamy kolejny dowód psienia polskiej polityki.

Tak więc czeka nas prawdopodobnie w tym tygodniu konfrontacja w ramach prawicy. Chyba że Jarosław Kaczyński uzna swoje szanse za marne i odsunie w czasie konfrontacyjne projekty. Nieraz już tak robił. Liczenie szabli to jego hobby. Jeśli głosowania spadną z porządku obrad Sejmu, to znaczy, że policzył precyzyjnie.