Właśnie tyle lat miało bowiem upłynąć od stworzenia świata przez Boga. Co więcej, w kalendarzu żydowskim każdy kolejny rok zaczyna się mniej więcej na początku jesieni. 5570 r. rozpoczął się 18 września 2009, a skończy się 8 września 2010.
Według tego tradycyjnego kalendarza wyznaczane są w Izraelu święta. Na przykład dzień Holokaustu (Yom HaSzoah), który wy w Polsce obchodzicie 19 kwietnia na pamiątkę powstania w getcie, u nas obchodzony jest 27 dnia miesiąca Nisan. Wypada to w kwietniu lub maju. Tradycyjną żydowską datę – obok łacińskiej – można również zobaczyć przy nagłówkach naszych gazet.
Tak naprawdę nasze państwo działa jednak według takiego samego kalendarza jak Polska. Na przykład budżet Izraela planowany jest od 1 stycznia do 31 grudnia. A cóż jest ważniejszego niż budżet?! Cały świat używa tego kalendarza i Żydzi nie mogą tego ignorować. Być może łatwiej jest nam go zaakceptować, wiedząc, że upływ lat liczony jest od momentu narodzin pewnego bardzo ważnego Żyda?
To pokazuje, jak zmienił się świat. Jeszcze w XIX czy na początku XX wieku żaden Żyd nie obchodziłby sylwestra właśnie ze względu na jego chrześcijański charakter. Teraz setki tysięcy Izraelczyków bawią się tej nocy z przyjaciółmi. Idą do restauracji, piją szampana, odpalają fajerwerki. Tak samo jak w Polsce. Wpływ ma na to duża społeczność świeckich Żydów, którzy przyjechali niedawno do Izraela z terenów byłego Związku Sowieckiego. Ci ludzie (kilkadziesiąt lat temu byłoby to nie do pomyślenia) świętują nawet Boże Narodzenie! Policzono, że na przykład w mieście Aszdod w co trzecim domu była choinka! Nie byłem w Aszdod w sylwestra, ale domyślam się, że bawiło się tam całe miasto.
W ten sposób zarówno w Izraelu, jak i w Polsce rozpoczął się Nowy Rok. Z tej okazji wszystkim czytelnikom "Rzeczpospolitej" chciałbym przekazać z mojego miasta – Hajfy nad Morzem Śródziemnym – najlepsze życzenia. Przede wszystkim zdrowia, pokoju i jak najszybszego wyjścia z kryzysu gospodarczego. Oby ten rok był lepszy niż poprzedni!