Zarządzenie przymusowego doprowadzenia na rozprawę znanych dziennikarzy wydaje się reakcją alergiczną, a takich sędziowie powinni unikać.
Wszystkie środki dyscyplinujące, jakie dano im do ręki, mają bowiem służyć sprawności procesu i powadze sądu. Jak prawie wszędzie obowiązuje tu zasada umiaru. Tym razem zastosowany środek był nieadekwatny do sytuacji.
O co chodziło ? O to, że redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz i jej dziennikarka Katarzyna Hejke nie stawili się na kolejną rozprawę w procesie o pomówienie wytoczonym im przez TVN.
Sąd ma w takiej sytuacji różne środki do wyboru, z odroczeniem rozprawy włącznie. I z tej właśnie możliwości skorzystał, wyznaczając kolejny termin na 14 grudnia. Ale nakazał też przymusowe doprowadzenie obojga. Z napływających informacji wynika, że podstawą prawną tego postanowienia był art. 382 kodeksu postępowania karnego, który mówi, że w razie nieusprawiedliwionego niestawiennictwa oskarżonego, sędzia zarządza jego natychmiastowe zatrzymanie i doprowadzenie lub przerywa czy też odracza rozprawę.
Wątpliwe, czy sąd odraczając sprawę, mógł zastosować przepis o doprowadzenu, skoro ma ono być „natychmiastowe”, a rozprawa ma się odbyć 14 grudnia.