Reklama
Rozwiń

Bez immunitetu, ale i bez szykan

Przymusowe doprowadzenie dziennikarza do sądu da więcej szkody niż pożytku

Publikacja: 02.11.2007 03:53

Zarządzenie przymusowego doprowadzenia na rozprawę znanych dziennikarzy wydaje się reakcją alergiczną, a takich sędziowie powinni unikać.

Wszystkie środki dyscyplinujące, jakie dano im do ręki, mają bowiem służyć sprawności procesu i powadze sądu. Jak prawie wszędzie obowiązuje tu zasada umiaru. Tym razem zastosowany środek był nieadekwatny do sytuacji.

O co chodziło ? O to, że redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz i jej dziennikarka Katarzyna Hejke nie stawili się na kolejną rozprawę w procesie o pomówienie wytoczonym im przez TVN.

Sąd ma w takiej sytuacji różne środki do wyboru, z odroczeniem rozprawy włącznie. I z tej właśnie możliwości skorzystał, wyznaczając kolejny termin na 14 grudnia. Ale nakazał też przymusowe doprowadzenie obojga. Z napływających informacji wynika, że podstawą prawną tego postanowienia był art. 382 kodeksu postępowania karnego, który mówi, że w razie nieusprawiedliwionego niestawiennictwa oskarżonego, sędzia zarządza jego natychmiastowe zatrzymanie i doprowadzenie lub przerywa czy też odracza rozprawę.

Wątpliwe, czy sąd odraczając sprawę, mógł zastosować przepis o doprowadzenu, skoro ma ono być „natychmiastowe”, a rozprawa ma się odbyć 14 grudnia.

W kodeksie są jeszcze i inne przepisy. Artykuł 75 § 2 k.p.k. stanowi, że w razie nieusprawiedliwionego niestawiennictwa oskarżonego można go zatrzymać i sprowadzić przymusowo.

Rzecz jednak w tym, że oskarżeni usprawiedliwiali swoją nieobecność. Tomasz Sakiewicz napisał do sądu, że „jest na ślubie przyjaciół za granicą”, a redaktor Hejke wyjaśniała, że w ogóle wezwania nie otrzymała. Gdyby było prawdą, że nie wiedziała ona o rozprawie, to byłby to powód do uchylenia zarządzenia sądu (będzie na nie zażalenie). Istotne jest to, że sąd tak łatwo sięgnął po bardzo drastyczny środek – ograniczenie wolności człowieka, na dodatek zastosowany wobec osób publicznych, które się nie ukrywają.

Nie ma dzisiaj wyraźnego dowodu, że oboje oskarżeni dziennikarze nie chcieli się w sądzie stawić.

Wreszcie – dodajmy – nie można abstrahować od tego, że zarzucony im czyn popełnili, wykonując pracę dziennikarską. Odpowiadają oni z artykułu 212 kodeksu karnego za pomówienie. Artykuł 212 był wielokrotnie krytykowany przez środowiska dziennikarskie, ale też przez obrońców, najogólniej mówiąc, swobodnej debaty publicznej.

Zarzucano mu zarówno nadmierną surowość, jak i to, że w ogóle ustanawia karną odpowiedzialność dziennikarzy. Jednak problem redaktorów „Gazety Polskiej“ dotyczy innej sytuacji. Mianowicie obowiązków oskarżonego przed sądem. W tej roli dziennikarze na żadne immunitety nie mogą i chyba nie powinni liczyć,ale również nie powinni być traktowani gorzej niż inni obywatele.

Zarządzenie przymusowego doprowadzenia na rozprawę znanych dziennikarzy wydaje się reakcją alergiczną, a takich sędziowie powinni unikać.

Wszystkie środki dyscyplinujące, jakie dano im do ręki, mają bowiem służyć sprawności procesu i powadze sądu. Jak prawie wszędzie obowiązuje tu zasada umiaru. Tym razem zastosowany środek był nieadekwatny do sytuacji.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Komentarze
Szymon Hołownia u Adama Bielana, czyli Jarosław Kaczyński osiągnął swój cel
Komentarze
Jerzy Surdykowski: Bądźmy mężami stanu!
Komentarze
Instytut Pileckiego, czyli czy każda rewolucja musi się kończyć na gruzach?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Których narodów nie chce w Polsce Jarosław Kaczyński?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Hejt, hipokryzja i Hołownia, który się spotyka z Kaczyńskim