Politycy Platformy sami uznali, że coś w tych zarzutach było na rzeczy, bo pozbyli się Piskorskiego i jego ludzi. Dziś Platforma wykonuje ryzykowny krok. Oto do MSWiA chce skierować Tomasza Siemoniaka, wiceprezydenta Warszawy z czasów rządów Piskorskiego. Aby sprawa była jasna – wobec Siemoniaka nie toczy się żadne postępowanie w związku ze sprawą układu warszawskiego, ale istnieje coś takiego jak odpowiedzialność polityczna. A już wcześniej po cichu zrehabilitowano inną kontrowersyjną postać z czasów panowania Piskorskiego – Łukasza Abgarowicza, który z listy Platformy Obywatelskiej został właśnie senatorem okręgu podwarszawskiego.
Obrońcy ekipy Piskorskiego oczywiście wskażą, że żaden z zarzutów nie zakończył się procesem sądowym. Jednak wiarygodność w polityce to nie tylko brak wyroków skazujących. To także obecność lub nieobecność symbolicznych twarzy i nazwisk. A te, które zaczynają się znów pojawiać w orbicie dzisiejszych wpływów PO, muszą budzić niepokój. Warto więc powiedzieć wyraźnie: rząd Tuska musi uważać, by nie podważyć swojej wiarygodności w walce z korupcją.
Tydzień temu dzięki PO wybrano ponownie na członka Trybunału Stanu Jacka Majchrowskiego, niezwykle kontrowersyjnego prezydenta Krakowa. Dzięki temu prokuratura, która usiłowała postawić mu zarzuty, nadal nie będzie mogła tego uczynić. Kiedyś ukuto powiedzenie, że SLD w kwestii omijania praworządności mniej wolno z racji jego przeszłości niż innym partiom. Podobnie jest dzisiaj z PO. Po złych doświadczeniach z układem warszawskim PO musi mieć świadomość, że jej kandydaci do resortów mających nadzorować przestrzeganie prawa powinni spełniać szczególnie wysokie standardy. A ostatnie nominacje budzą niepokój.