Niebezpieczeństwo takiej postawy polega na tym, że jeśli premier okaże zbyt wielką gotowość do ustępstw, po prostu będzie musiał odnieść sukces. Inaczej w oczach wyborców poczciwiec zmieni się w naiwniaka, a kto chciałby mieć takowego za prezydenta? Ci, z którymi sprawa, byliby frajerami, nie podbijając w takiej sytuacji ceny swej zgody.

Przedsmak stanowić może to, co usłyszała minister Ewa Kopacz na zjeździe związku lekarzy. To miło, że rząd chce nam dać większe pensje od roku 2010, ale będzie musiał dać jeszcze większe i to od zaraz. Bo nas, lekarzy, już tyle rządów oszukało, że żadnemu nie ufamy. I temu też nie zaufamy, choćby premier powtórzył to słowo jeszcze 44 razy.

Ale to naprawdę drobiazg wobec spraw polsko-rosyjskich. Embargo na polskie mięso w praktyce niewiele nam szkodzi, ale urosło do rangi takiego symbolu, że jeśli Rosja wkrótce go nie zniesie, PiS dostanie do ręki potężną broń. Polacy są czuli na punkcie swej dumy – jeśli nowy ton w stosunkach z Rosją nic nie da, uznają, że Tusk nas upokorzył i post factum przyznają rację jego przeciwnikowi. A Rosja może spokojnie się drożyć: zniesienie embarga jest na dobrej drodze, ale jest jeszcze taka mała prośba… Jakkolwiek patrzeć, Moskwa dostała do ręki potężne narzędzie wpływania na nasze sprawy wewnętrzne.

Skomentuj na blog.rp.pl/ziemkiewicz