Jak wiadomo, zaraz po objęciu stanowiska wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak karę tę uchylił. Twierdził, że była obarczona błędem prawnym i że była kukułczym jajem, jakie rządowi zostawili poprzednicy. Decyzja wywołała burzę i była groźnym sygnałem, że bez specjalnego powodu kasuje się karę firmie o potężnych wpływach.
Wyjaśnienia rządu w tej sprawie były nieprzekonujące i podejrzanie podobne do argumentów prawników i specjalistów od public relations pracujących dla J&S. W dodatku szybko się okazało, że w kierownictwie firmy zasiadają osoby związane w przeszłości z PSL. Sprawa zaczęła nabierać intensywnie podejrzanej barwy, tak dobrze znanej z tradycji kapitalizmu politycznego III RP.
Dlatego ponowne nałożenie przez rządową agencję kary na spółkę trzeba przyjąć z poczuciem ulgi, że tym razem wpływy polityczne J&S okazały się nieskuteczne. A może nawet z nadzieją, że w końcu w Polsce nastały czasy, kiedy także firmy ze świetnymi kontaktami w świecie władzy nie mogą się wykpić od zobowiązań.
Satysfakcję z tego powodu możemy mieć przede wszystkim my – dziennikarze. To "Rzeczpospolita" ujawniła sprawę umorzenia kary dla J&S, to my konsekwentnie powtarzaliśmy niewygodne dla rządzących pytania i domagaliśmy się odpowiedzi. Pewnie gdyby nie nacisk naszej gazety i innych mediów sprawa by przyschła.
Miejmy nadzieję, że teraz – po tygodniach pilnowania tej sprawy przez dziennikarzy – minister gospodarki potwierdzi decyzję podlegającej mu agencji. Że rządzący nie dadzą nam argumentów do pisania w komentarzach o odrodzeniu kapitalizmu politycznego.