Reklama
Rozwiń
Reklama

Co wolno Platformie

Immunitet poselski jest potrzebny wtedy, kiedy władza wykorzystuje aparat sprawiedliwości w politycznej konfrontacji” – mówił w zeszłym roku Donald Tusk, uzasadniając decyzję PO, która nie poparła wniosku o odebranie immunitetu posłance SLD Małgorzacie Ostrowskiej oskarżonej o przyjęcie łapówki od barona mafii paliwowej. Później politycy PO zmienili zdanie.

Publikacja: 05.09.2008 20:59

Ale słowa Tuska, niewątpliwie słuszne, zostały. Rzeczywiście, taki jest właśnie sens immunitetu. Nie chodzi o zapewnienie posłom bezkarności, ale o stworzenie gwarancji dla swobodnej politycznej debaty.

W środę immunitetu zrzekł się Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości, jeden z najważniejszych obecnie polityków opozycji. Zrzekł się lub też, co równie prawdziwe, do zrzeczenia został przymuszony. Być może, będąc ministrem, Ziobro przekroczył prawo. Ale nie zmienia to w niczym faktu, że w tej konkretnej sprawie, która doprowadziła do odebrania mu immunitetu, dowody prokuratury są słabe. Wystarczy minimum uwagi, by dostrzec w nich „wykorzystanie aparatu sprawiedliwości w politycznej konfrontacji”. Przyznała to choćby „Gazeta Wyborcza”, której o przychylność Ziobrze podejrzewać nie sposób.

Przed rokiem PO stanęła murem za Ostrowską. Politycy mówili o prześladowaniu opozycji i hańbie, niektórzy publicyści darli sobie włosy z głowy. Po wymuszonej na Ziobrze rezygnacji nikt specjalnie nie protestował. Słowa premiera Tuska, według którego za odebraniem immunitetu „nie stoją żadne polityczne przesłanki”, przyjęto ze zrozumieniem. Ogólny ton większości mediów dobrze oddaje tytuł komentarza z „Dziennika”: „Wielka debata o nic”.

Otóż właśnie była to wielka debata o coś. O to, czy wobec różnych polityków stosuje się te same miary. Czy PO wolno dokonywać zemsty politycznej przy użyciu instytucji państwa, zarzut, który nieustannie stawiano PiS.

Szkoda, że wynik tej debaty nie pozostawia wątpliwości: PO wolno więcej. Wolno naprawdę bardzo dużo.

Reklama
Reklama

Ale słowa Tuska, niewątpliwie słuszne, zostały. Rzeczywiście, taki jest właśnie sens immunitetu. Nie chodzi o zapewnienie posłom bezkarności, ale o stworzenie gwarancji dla swobodnej politycznej debaty.

W środę immunitetu zrzekł się Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości, jeden z najważniejszych obecnie polityków opozycji. Zrzekł się lub też, co równie prawdziwe, do zrzeczenia został przymuszony. Być może, będąc ministrem, Ziobro przekroczył prawo. Ale nie zmienia to w niczym faktu, że w tej konkretnej sprawie, która doprowadziła do odebrania mu immunitetu, dowody prokuratury są słabe. Wystarczy minimum uwagi, by dostrzec w nich „wykorzystanie aparatu sprawiedliwości w politycznej konfrontacji”. Przyznała to choćby „Gazeta Wyborcza”, której o przychylność Ziobrze podejrzewać nie sposób.

Reklama
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Wielka inba w edukacji. Czy rząd Donalda Tuska straci poparcie nauczycieli?
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Dlaczego afera z działką pod CPK nie cichnie, czyli co najbardziej martwi PiS
Komentarze
Estera Flieger: Kultura, głupcze. Dla Donalda Tuska to niestety tylko gadżet
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Wynik wyborów w Holandii nadzieją dla Europy
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Komentarze
Bogusław Chrabota: Spotkanie Donald Trump-Xi Jinping w Busan. Topór wojenny nie został zakopany
Reklama
Reklama