Nie znaczy to jednak, że była ona niepotrzebna albo skończyła się fiaskiem. Taki jest po prostu stan stosunków polsko-rosyjskich. Dziś z Moskwą więcej i szybciej nie uda się nic załatwić, bo ona nie jest tym zainteresowana. Radosław Sikorski skromnie podsumował wizytę: to "dobry dzień dla stosunków polsko-rosyjskich".
Nie ma co ironizować – jak na okoliczności, w jakich do niej doszło, może i tak jest. Bo Sikorski był w Moskwie w momencie niesprzyjającym. W czasie wyjątkowego napięcia między Rosją a państwami Zachodu i ich sojusznikami, napięcia, które świetnie pokazuje, jak różne to światy.
Po pierwsze ledwie szef polskiej dyplomacji wylądował w Moskwie, okazało się, że Rosja bierze rewanż za wydalenie dwóch swoich dyplomatów z Kwatery Głównej NATO i sama wydali dyplomatów z jednego z krajów sojuszu (już wiemy, że to Kanada). Po drugie w środę zaczęły się manewry natowskie w pobliżu Tbilisi, co doprowadziło Rosję do wściekłości, a to z kolei skłoniło niektóre kraje do odwołania swojego udziału. Po trzecie w tej samej Gruzji dziwny bunt żołnierzy, ponoć podsycany przez Rosję. Po czwarte, i jako jedyne do przewidzenia, polski minister spotkał się z rosyjskim w przeddzień unijnego szczytu Partnerstwa Wschodniego. Moskwa od początku patrzyła podejrzliwie na tę polsko-szwedzką inicjatywę. Ponoć Sikorski uspokoił jej obawy, ale na jak długo?
W takich warunkach trudno o duże osiągnięcia dyplomatyczne. W wielu kwestiach – od bezpieczeństwa energetycznego po prawdziwą niezależność państw poradzieckich – zapewne nigdy nie będzie między Polakami a Rosjanami zgody. Jeżeli kiedyś będzie można mówić o przełomie w stosunkach z Rosją, na przykład dotyczącym historii, to dzięki ludziom, którzy pracują po cichu, powoli i z dala od kamer. To czas żmudnej pracy dyplomatów i ekspertów, krok po kroku, szag za szagom.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2009/05/06/rosja-wierzy-tylko-wlasnym-interesom/]blog.rp.pl/haszczynski[/link]