Nowa matura już po maturze

Można chyba przyjąć, że polska nowa matura zdała egzamin dojrzałości. Co oznacza ni mniej, ni więcej, że między określeniem "aż co piąty maturzysta nie zdał matury" a określeniem "aż czterech na pięciu maturzystów zdało maturę" rozciąga się teraz pole do oceny przede wszystkim jakości wykształcenia odbieranego w polskich szkołach. A nie do oceny jakości samego egzaminu dojrzałości, bo ten – wskazuje na to coraz więcej danych – stanowi niezły mechanizm pomiaru poziomu uzyskanej wiedzy.

Publikacja: 29.06.2009 21:26

Spośród ludzi, którzy w tym roku przystąpili do matury, egzamin dojrzałości zdało 78 proc. Łatwo przewidzieć, że najlepiej poradzili sobie absolwenci liceów ogólnokształcących (89 proc.), gorzej absolwenci techników (67 proc.) i liceów profilowanych (61 proc.), a najgorzej – liceów uzupełniających (40 proc.) i techników uzupełniających (31 proc.).

To wyniki zbliżone do uzyskiwanych od początku obowiązywania nowej matury, czyli od roku 2005, co bez wątpienia świadczy o dużej wiarygodności polskiego egzaminu maturalnego. Skoro bowiem nic przełomowego – korzystnego ani niekorzystnego – nie wydarzyło się w tym czasie w naszym systemie nauczania, a nie wydarzyło się, podobne wyniki dowodzą oferowania w testach egzaminacyjnych porównywalnego poziomu trudności.

Nadto, jeśli wziąć pod uwagę rezultaty uzyskiwane przez tych, którzy sprawdzian przeszli pomyślnie, łatwo o wniosek, że polska matura jest nie tylko egzaminem, który niełatwo zdać, ale też takim, który dość precyzyjnie określa, ile jest warta wiedza każdego ze zdających. A już zdać naszą maturę celująco – mówią wyniki – to naprawdę wielka rzadkość, a więc także wielka sztuka. Dlatego każdy tak oceniony maturzysta może być z czystym sumieniem traktowany jako bardzo dobrze wyedukowany człowiek. A czyż nie o posiadanie takiego – obiektywnego – mechanizmu oceniającego zawsze nam chodziło?

Natomiast wszystkim krytykującym nową maturę za zbyt wysoki poziom, czyli miłośnikom maturalnej łatwizny, którzy najchętniej oczekiwaliby egzaminu ze zdawalnością równą albo zbliżoną do 100 proc., warto zadedykować niezbyt grzeczne, ale trafiające w sedno słowa Lecha Wałęsy, skierowane kiedyś do Jerzego Turowicza: "Zbij pan termometr, a nie będziesz pan miał gorączki".

Mam nadzieję, że my naszego maturalnego termometru – w imię pochwały fałszywie rozumianego egalitaryzmu – nie stłuczemy.

Reklama
Reklama

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/gabryel/2009/06/29/nowa-matura-juz-po-maturze/]blog.rp.pl/gabryel[/link]

Spośród ludzi, którzy w tym roku przystąpili do matury, egzamin dojrzałości zdało 78 proc. Łatwo przewidzieć, że najlepiej poradzili sobie absolwenci liceów ogólnokształcących (89 proc.), gorzej absolwenci techników (67 proc.) i liceów profilowanych (61 proc.), a najgorzej – liceów uzupełniających (40 proc.) i techników uzupełniających (31 proc.).

To wyniki zbliżone do uzyskiwanych od początku obowiązywania nowej matury, czyli od roku 2005, co bez wątpienia świadczy o dużej wiarygodności polskiego egzaminu maturalnego. Skoro bowiem nic przełomowego – korzystnego ani niekorzystnego – nie wydarzyło się w tym czasie w naszym systemie nauczania, a nie wydarzyło się, podobne wyniki dowodzą oferowania w testach egzaminacyjnych porównywalnego poziomu trudności.

Reklama
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Co ma Kaczyński, czego nie ma Tusk? I czy ma to Sikorski?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kłamstwa Brauna o Auschwitz uderzają w polską rację stanu. Czy ten scenariusz pisano cyrylicą?
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Grzegorz Braun - test przyzwoitości dla Jarosława Kaczyńskiego
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Kto ma decydować o tym, kto może zostać wpuszczony do kraju?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Relacje z Trumpem pierwszym testem, ale i szansą dla Nawrockiego
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama