Powstanie czyli policzek dla filistra

Skończyła się kolejna rocznica Powstania Warszawskiego i skończyły się żenujące narzekania polityków, że ich konkurentom coś się udało, a więc należy im to coś (w tym wypadku Muzeum Powstania Warszawskiego) odebrać, a w każdym razie zdezawuować. Nie skończył się natomiast sabat naszych filistrów, którzy dopiero teraz, pięć lat po stworzeniu muzeum, zrozumieli, że fenomen ten odnawia kategorie, można by sądzić, wyparte z języka III RP, takie jak: poświęcenie, ofiara, heroizm. Wszystko to psuje komfort bytowania współczesnego mieszczucha i wprowadza zamęt w jego, wydawałoby się, raz na zawsze ułożony świat.

Aktualizacja: 09.08.2009 10:37 Publikacja: 09.08.2009 10:13

Bronisław Wildstein

Bronisław Wildstein

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/08/09/powstanie-czyli-policzek-dla-filistra/" "target=_blank]blog.rp.pl/wildstein[/link]

Przyjrzyjmy się paru tekstom z jednego tygodnika. Nie wymieniam jego nazwy ani nazwisk autorów nie tylko z wrodzonego mi asekuranctwa. Cytowanym autorom wydaje się, że występują w obronie zdrowego rozsądku. W rzeczywistości, bronią zespołu obiegowych frazesów, które współcześnie usiłują zdrowy rozsądek zastąpić. To tymi frazesami, a nie powtarzającym je osobami, chciałbym się zająć.

Redaktor naczelny we wstępniaku, biada, że: "politykom udało się zamordować rocznicę Powstania Warszawskiego". Zbrodnia polega na tym, że 1 sierpnia ma być: "świętem państwowym, a nie prywatnym." Głównym oskarżonym o to jest oczywiście prezydent. Redaktor wydaje się nie rozumieć, że z definicji rocznica powstania nie może być świętem prywatnym, gdyż bez względu na to jak bardzo bylibyśmy w nie osobiście zaangażowani, to zaangażowanie to dzielimy z całą, narodową wspólnotą. Gdy mówimy o "prywatności" jakiegoś doświadczenia, wskazujemy jego zamknięty dla innych charakter. Na tym polega przeciwstawienie sfery prywatnej — sferze publicznej. Ta druga dotyczy zbiorowości i rządzi się innymi prawami. Moje prywatne święta mogę zmieniać i unieważniać, z natury rzeczy nie mogą mnie one przetrwać. Święta państwowe mają charakter symboliczny i budują tożsamość wspólnoty.

Kolejny autor oburza się na hipokryzję, którą prowokuje owe święto. Może dojść do tego nawet, że przy kolejnych obchodach (o zgrozo!): "Lech Wałęsa rzuci się na szyję Lechowi Kaczyńskiemu". Autorowi temu nie przyjdzie do głowy, że takie uroczystości są właśnie po to. Choćby na moment demonstrujemy, że poza naszymi osobistymi (prywatnymi) urazami i animozjami tworzymy jakąś wspólnotę. Jeśliby tak nie było, nie bylibyśmy narodem, ale przypadkową zbieraniną, którą łączą zupełnie nieistotne cechy. "Niedobrze mi się robi, kiedy słucham kolejnych artystów odkrywających prawdę o bohaterstwie powstańców". Pisze twardo ten sam autor i dodaje, że podobne uczucia towarzyszą mu, kiedy obserwuje filmowców, którzy na apel Muzeum dostarczają kolejnych projektów artystycznych zamiast robić to spontanicznie. A wydawałoby się, że to wstyd tłumaczyć dorosłemu człowiekowi, iż ludzie zwykle potrzebują społecznej presji, a jeśli jakaś inicjatywa wyzwala pozytywną energię, to chyba dobrze.

A tu już kolejny autor oświadcza co następuje: "Kto w obliczu nie swojego cierpienia /.../ gardłuje nad krwią, której sam nie przelał, ten jest po prostu śmieszny". Chciałoby się uzupełnić: śmieszny jest ten, kto nie rozumie tego co pisze. Wnioskiem z cytowanej deklaracji jest bowiem absolutna obojętność wobec nie swoich cierpień i nie swojej krwi. Ale autor ów jest jakoś konsekwentny, gdyż uznaje, że również z powodu braku doświadczeń identycznych z powstaniami, nie może oceniać moralnie ich czynów. Innymi słowy, twierdzi, że moralność, a chyba i myślenie, winny być ograniczone wyłącznie do spraw znanych nam z autopsji. Logiczną konsekwencją tego jest unieważnienie zarówno moralności jak i myślenia.

Teksty te łączy sprowadzenie świata do wymiaru prywatnego. Nad powstańcami można nachylić się ze współczuciem jako nad prywatnymi osobami przeżywającymi swoje prywatne cierpienie. Każda próba zobaczenia ich w szerszej: narodowej, historycznej perspektywie, musiałaby wiązać się z uznaniem istnienia takich perspektyw. A to naruszałoby już komfort prywatnego bytowania.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/08/09/powstanie-czyli-policzek-dla-filistra/" "target=_blank]blog.rp.pl/wildstein[/link]

Przyjrzyjmy się paru tekstom z jednego tygodnika. Nie wymieniam jego nazwy ani nazwisk autorów nie tylko z wrodzonego mi asekuranctwa. Cytowanym autorom wydaje się, że występują w obronie zdrowego rozsądku. W rzeczywistości, bronią zespołu obiegowych frazesów, które współcześnie usiłują zdrowy rozsądek zastąpić. To tymi frazesami, a nie powtarzającym je osobami, chciałbym się zająć.

Pozostało 86% artykułu
Komentarze
Bogusław Chrabota: Tusk zdecydował ws. TVN i Polsatu. Woluntaryzm czy konieczność
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Artur Bartkiewicz: TVN i Polsat na liście firm strategicznych, czyli świat już nie będzie taki sam
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Być sigmą – czemó młodzi wymyślają takie słówka?
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Kurs na gospodarczy patriotyzm i przeciw globalizacji. Pożegnanie Rafała Trzaskowskiego z liberalizmem
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Komentarze
Dlaczego Mercosur jest gospodarczą i geopolityczną szansą dla Unii Europejskiej