[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2010/06/18/hiszpanski-sposob-na-pamiec/]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]
Trudno było w to uwierzyć. Działo się to przecież w czasach największego, przełomowego – to tylko niektóre z określeń komentatorów – pontyfikatu Jana Pawła II. Niezwykła charyzma papieża Polaka przyciągała tłumy; można się było jedynie zastanawiać, czy 4 miliony uczestników jednej mszy to już największe czy jeszcze nie zgromadzenie religijne ludzkości w dziejach.
Kryzys Kościoła zdawał się być przezwyciężony, a zapowiadana po Soborze Watykańskim II wiosna zdawała się być tuż-tuż. Tymczasem okazuje się, że znacznie bliższe rzeczywistości były pesymistyczne przewidywania kardynała Ratzingera. Entuzjazm zniknął, Kościół zaś – jeśli chodzi o jego polityczne znaczenie – nigdy nie był w równie ciężkim położeniu. Dowodzą tego chyba kolejne wizyty Benedykta XVI, których głównym przesłaniem stały się przeprosiny za skandale pedofilskie.
Tę słabość widać doskonale w Hiszpanii. To prawda, Kościół jest w stanie zmobilizować tam setki tysięcy ludzi do udziału w marszach życia. Co z tego jednak? Owe marsze nie tylko nie zmieniają praw, ale pozwalają, obawiam się, występować katolikom w roli poręcznego straszaka, który idealnie nadaje się do tego, by uśmierzyć gniew ludu. Nic dziwnego zatem, że ostatni pakiet ustaw znoszących religijny charakter uroczystości państwowych Jose Louis Zapatero zamierza przedstawić dopiero wtedy, gdy wprowadzi oszczędności budżetowe i reformę rynku i prawa pracy. Sprytnie pomyślane: najpierw niepopularne reformy mające zaradzić skutkom własnych błędów, a potem rozpalenie wojny ideologicznej.
Projekt ustawy – piszą o tym różne gazety – o laicyzacji mówi, że władze publiczne mają być „neutralne w sprawach religii i wyznań”. Tyle że to nie zwykła neutralność, ale, co wynika z treści przepisów, wrogość. Hiszpanie chcą znieść religijny charakter uroczystości państwowych, cywilnych i wojskowych, takich jak pogrzeby czy święta państwowe. Symbole religijne takie jak krzyże mają być zakazane w budynkach państwowych, ratuszach, szpitalach publicznych i szkołach; mogą przetrwać – ciekawe jak długo – tylko w budynkach o charakterze zabytkowym, historycznym lub kulturalnym.