Cała Polska widziała, jak w ostatni poniedziałek Tomasz Lis z łatwością, gracją i wrodzoną mu finezją schrupał Jarosława Kaczyńskiego. Rozjechał go totalnie w pierwszych sekundach swojego programu. A przez resztę walcował go niczym równiarka asfalt. Zgodnie z hasłem "Polska w budowie".
Niech nikogo nie zmyli uśmiechnięta w czasie programu twarz Jarosława Kaczyńskiego. To fałsz, prawdziwa twarz jest inna! Niech nikogo nie zmylą rzekome pomyłki Lisa w sprawie obsady miejsc na listach PiS. To był celowy podstęp: test przygotowany przez prowadzącego program, który Kaczyński ledwo ledwo zdał. A właściwie nie zdał. W końcu on nic w życiu nie zdał.
I nie jest prawdą, że Tomasz Lis był spięty, bo tak twierdzą ludzie złej woli. On był skupiony. I jak słusznie zauważył Jacek Żakowski Lisowi udało się skłonić prezesa do pokazania "prawdziwej twarzy". Którą zresztą widzi każdy racjonalnie myślący Polak. W sumie może nawet nie trzeba było jej odsłaniać, bo jaka jest wie każdy kto pamięta o zbrodniach IV RP.
Dziwią zatem sądy, że niby Lis przegrał debatę z Kaczyńskim. Lis w życiu niczego nie przegrał, a Kaczyński - co jest oczywistą oczywistością - zawsze przegrywał i przegrywać będzie. W audycji radiowej w radiu Tok FM jakże słusznie zauważył Tomasz Wołek, że Lis był świetnie przygotowany do programu. Mądre to słowa Wołka - człowieka niewątpliwego sukcesu i niepodważalnego autorytetu moralnego. A dodać tu trzeba, że Kaczyński nigdy przecież nie jest przygotowany. A jak się przygotuje, a Lis nie, to prezes i tak przecież przegra.
Tak więc i Ty, Drogi Czytelniku, daj odpór tym, którzy twierdzą, że Lis przegrał. Zwyciężył! A poświadczyć mogą jego współpracownicy, którym serdecznie i ciepło dziękował po programie za wspólne zwycięstwo nad Kaczorem. Nagranie z uroczystych podziękowań już wkrótce w sieci.