A już wcześniej pojawił się inny wyłom: pięcioletni okres przejściowy dla sędziów, prokuratorów i rolników. Mają korzystać ze specjalnych przywilejów. Konia z rzędem temu kto odpowie dlaczego ten okres wynosi pięć lat, a nie na przykład trzy lub dziesięć. Ogólnymi zasadami nie mają być także objęci górnicy.

To rozmiękczanie wyjściowej wersji reformy zapowiedzianej w exposé spowoduje dalszą licytację. Już teraz wicepremier Pawlak chce preferencji dla matek, a minister sprawiedliwości Jarosław Gowin w stanowisku do projektu twardo broni przywilejów sędziów i śledczych.

Kwestia podniesienia wieku emerytalnego jest ogromnie drażliwa społecznie. Ale paradoksalnie nadawanie kolejnych ekstrauprawnień poszczególnym grupom i kolejne wyjątki spowodują, że staje się ona coraz trudniejsza do przeprowadzenia.  Każdy wyjątek od zasady mobilizuje opór kolejnych środowisk, które zaczynają wierzyć, że uda im się wyszarpnąć coś dla siebie. To samonakręcająca się spirala żądań.

Powszechny system emerytalny jest tym lepszy, im jest prostszy. Najlepiej zabierać ludziom jak najmniej pieniędzy z ich pensji i w zamian, w późnym wieku, wypłacać socjalne minimum – po to, aby nie ryzykować socjalnej rewolucji ubogich.

Rząd powinien oczywiście pomyśleć – debata na temat dłuższej pracy to dobry na to moment – jak wzmocnić rodzinę, dzietność, system opieki nad starszymi czy ochrony zdrowia, ale nie powinien załatwiać tego, przekupując nas obietnicą kolejnego specjalnego świadczenia dla osób w wieku przedemerytalnym.