Reklama

Prezydent wątpi w żłobki. I dobrze

Bronisław Komorowski na zorganizowanej przez siebie debacie „Polak mały w przedszkolu i żłobku. Dostępność opieki – jakość edukacji" wygłosił dwie bardzo ważne deklaracje

Aktualizacja: 27.02.2013 17:23 Publikacja: 27.02.2013 17:20

Pierwsza dotyczy ulgi podatkowej na dzieci. Prezydent chce by wzrosła. To dość odważna teza, w dobie fatalnej sytuacji budżetu. Druga, też nieoczekiwana, dotyczy promocji żłobków. Głowa państwa z dystansem podchodzi do promocji instytucjonalnych placówek opiekuńczych dla najmłodszych dzieci.

Ten kierunek myślenia godny jest poparcia.

Mniejszy fiskalizm państwa wobec rodzin to nie tylko inwestycja w kapitał ludzki i mniejsze marnotrawstwo pieniędzy (więcej zostaje w kieszeniach rodzin, mniej jest w dyspozycji urzędników), ale także wyjście naprzeciw postulatom nieopodatkowywania dochodu niezbędnego do przeżycia.

Po co nam te żłobki – chciałoby się zapytać przedstawicieli rządu, promujących tę formę opieki w kontekście drugiej deklaracji prezydenta. Trzeba pamiętać, że ich tworzenie kosztuje - trzeba wydać pieniądze na infrastrukturę, budynki, wyposażanie. Następnie trzeba tam zatrudnić personel i go utrzymać. Ukryte koszty to zwolnienia lekarskie rodziców, którzy często muszą je brać gdy ich dziecko wyląduje w żłobku. Do tego dochodzi gorsza kondycja psychiczna zarówno dzieci jak i ich rodziców - umieszczanie rocznego dziecka w obcym miejscu i wśród obcych ludzi jest dla nich stresem.

System opieki nad dzieckiem do jakiego powinniśmy dążyć to roczny urlop macierzyński (rząd planuje już to rozwiązanie), następnie wypłacany przez co najmniej półtora roku bon opiekuńczy. Później rodzice 2,5-latka powinni mieć prawo zapisać go do niedrogiego i przyjaznego przedszkola.

Reklama
Reklama

Bon opiekuńczy, wypłacany wszystkim rodzicom bez względu na ich dochód i sytuację zawodową przyczyniłby się do rozwoju przyjaznych miniplacówek opiekuńczych, zachęciłby do zatrudniania niań, pozwoliłby rodzicom elastyczniej zarządzać swoim czasem, dogadywać się  o wymianie usług opiekuńczych i podejmować pracę. Byłby gestem państwa o docenieniu rodziców, wolności ich wyboru, okazałby się zapewne tańszy niż wpychanie dzieci do żłobków. Nie kosztowałby też bardzo dużo. Można szacować, że 500 zł miesięcznego bonu, to wydatek ok. 2,5 mld zł rocznie. Bez trudu można zaleźć te pieniądze likwidując zbędne wydatki.

- Jednym ze źródeł kryzysu demograficznego jest brak poczucia stabilności i bezpieczeństwa – zauważa Bronisław Komorowski. To trafna diagnoza. Dlatego warto robić wszystko by to poczucie przywracać. Bon zamiast żłobków i niższe podatki to krok w tym kierunku.

Pierwsza dotyczy ulgi podatkowej na dzieci. Prezydent chce by wzrosła. To dość odważna teza, w dobie fatalnej sytuacji budżetu. Druga, też nieoczekiwana, dotyczy promocji żłobków. Głowa państwa z dystansem podchodzi do promocji instytucjonalnych placówek opiekuńczych dla najmłodszych dzieci.

Ten kierunek myślenia godny jest poparcia.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Reklama
Komentarze
Jędrzej Bielecki: O nas bez nas. W Białym Domu u Donalda Trumpa brakuje Polski
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Sojusz Trump-Putin. Do jakich nacisków może się posunąć amerykański prezydent?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Nowa Jałta, a sprawa polska. Mamy jeszcze czas, by się przeciwstawić
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Karol Nawrocki z prezentem od Donalda Trumpa. Donald Tusk musi się cofnąć
Komentarze
Robert Gwiazdowski: Aferka KPO. Czy wystarczy nie defraudować?
Reklama
Reklama