Lobbing w szarej strefie

Pamiętacie Państwo tę historię sprzed dekady? Na posiedzenia sejmowych podkomisji powoływanych do pracy nad ustawami przychodziły wtedy tabuny lobbystów, którzy nazywani byli gośćmi lub doradcami.

Publikacja: 01.03.2013 18:59

Podpowiadali oni posłom, jakie uwagi do projektów zgłaszać, aby ustawa odpowiadała reprezentowanej przez nich branży. Praktyka ta była nagminna, ale wyszła na jaw dopiero z powodu poprawki obniżającej podatek od automatów do gier, zwanych jednorękimi bandytami, do której autorstwa nikt nie chciał się przyznać. Podejrzenie padło na Zbigniewa Chlebowskiego z PO (późniejszego bohatera afery hazardowej) i na Anitę Błochowiak z SLD.


Nie ustalono wówczas, które z nich działało na rzecz niższych podatków dla branży hazardowej, ale przypadek ten zainspirował posłów do uchwalenia rygorystycznej ustawy o lobbingu, wedle której wszyscy lobbyści działający wokół parlamentu i rządu mają obowiązek się rejestrować, a na posiedzenia podkomisji w ogóle wchodzić nie mogą. Urzędnicy, którzy spotykają się z lobbystami, mają zaś obowiązek sporządzać z takich rozmów notatki służbowe. Miało to służyć ukróceniu nielegalnego lobbingu.

Posłowie liczyli, że w ten sposób skończy się era przepisów, które nie wiadomo z czyjej inspiracji trafiały do ustaw. Nic bardziej mylnego.

Po uchwaleniu tego prawa lobbyści z Sejmu zniknęli jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. A właściwie przeszli do szarej strefy. Sejmowe sale, w których odbywają się posiedzenia podkomisji, jak dawniej pękają w szwach, bo obok kilku posłów na krzyż muszą pomieścić dziesiątki ekspertów, pracowników różnych firm i „dziennikarzy” różnych nieznanych szerzej gazetek czy portali, którzy niby lobbystami nie są, ale większość z nich spełnia tę samą rolę anonimowych suflerów.

W ten sposób ustawa o lobbingu stała się kolejnym dowodem na to, że w gospodarce najgorzej działają przepisy surowe i restrykcyjne – bo zazwyczaj skłaniają one do obchodzenia prawa.

Podpowiadali oni posłom, jakie uwagi do projektów zgłaszać, aby ustawa odpowiadała reprezentowanej przez nich branży. Praktyka ta była nagminna, ale wyszła na jaw dopiero z powodu poprawki obniżającej podatek od automatów do gier, zwanych jednorękimi bandytami, do której autorstwa nikt nie chciał się przyznać. Podejrzenie padło na Zbigniewa Chlebowskiego z PO (późniejszego bohatera afery hazardowej) i na Anitę Błochowiak z SLD.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne