Jak upamiętniać wydarzenie, które – zdaniem SLD nie miało miejsca. Naprawdę nie miało – bo w niezbędniku historycznym SLD, tzw. czerwonej książeczce, nie ma o śmiertelnym pobiciu maturzysty ani słowa.
Ale, tym razem na serio, zamiast oburzać się na lewicę (co zrobię niżej), najpierw warto lewicę spróbować zrozumieć. SLD od kilkunastu miesięcy jest bardzo konsekwentne. Zaproszenie gen. Wojciecha Jaruzelskiego na Kongres Lewicy, feta w rocznicę urodzin Edwarda Gierka, coraz częstsze walczenie z „prawicową wersją historii" – to wszystko pokazuje świadomą działalność na polu polityki historycznej.
SLD wie, że lewica ma dziś trzy typy elektoratu. Socjalny, o który musi walczyć z PiSem, elektorat liberalny światopoglądowo, o który musi walczyć z PO i Ruchem Palikota oraz elektorat postkomunistyczny, teoretycznie oddany SLD. I to ten ostatni musi dopieścić, by nie poszedł do żadnej innej partii, tylko był wierny Sojuszowi. Kilkaset tysięcy byłych podwładnych gen. Kiszczaka, gen. Siwickiego, pracowników struktur PZPR różnego szczebla, to elektorat, które nie można lekceważyć. Jeśli się doda jeszcze członków ich rodzin, okazać się może, że „sierot po PRL" może być nawet koło miliona, a więc liczba gwarantująca wejście do Sejmu z niezłym wynikiem.
Leszek Miller ewidentnie podjął decyzję, by te sieroty dopieścić, by stać się ich rzecznikiem. Nie jest to elektorat wieczny, pewnie za dziesięć lat skurczy się znacznie, ale do wyborów 2015 roku wystarczy.
Dlatego władze SLD zdecydowały, że to koniec przepraszania przez polską lewicę. To koniec ery Aleksandra Kwaśniewskiego, który przepraszał z zbrodnie PRL. Teraz trzeba PRL bronić. Skoro nikt nie trafił do więzienia za zabójstwo Przemyka – nie można potępiać MO. Skoro Stanisław Kociołek był niewinny, w grudniu 1970 roku nie doszło do zbrodni. Skoro sądy III RP wielokrotnie umarzały, lub uniewinniały sprawy komunistycznych zbrodniarzy, to przestańmy wreszcie przepraszać. Funkcjonariusze PRL mają prawo do dumy, a SLD o tę dumę będzie walczyć.