Wynikają one nie tyle z czyjejkolwiek złej woli (bo stan armii to zasługa – w pozytywnym ?i negatywnym znaczeniu – wszystkich kolejnych rządów po 1990 r.), ile z braku środków na zbrojenia. Ani postkomunistyczny SLD, ani niegdyś liberalna PO, ani ultrapatriotyczne PiS nie miały politycznej woli, by zabezpieczyć Polskę w wystarczający argument twardej siły. Inne wydatki zawsze wydawały się pilniejsze.
1
Skupmy się na fundamentalnych lukach. Pierwsza to mizerna liczebność armii. Na potrzeby konfliktu o niskiej intensywności, typu obecne przepychanki na wschodniej Ukrainie, 100 tys. stałego wojska i 20 tys. rezerwy wystarczy. Jednak w razie wojny na pełną skalę – nie. Tym bardziej że nie mamy sił obrony terytorialnej.
Przyjmuje się, że jedna brygada może bronić terenu o długości 5 km. Wojsko Polskie jest w stanie wysłać w pole 15 brygad, a zatem obstawić ledwie 75 km. Łączna granica Polski z rosyjskim obwodem kaliningradzkim i Białorusią (kierunki potencjalnego ataku lądowego) to ponad 600 km. Nikt w sztabie generalnym nie myśli zatem o obronie granic w duchu 1939 r., bo byłoby to bezmyślne wytracenie wojska. W razie ataku czeka nas wojna manewrowa, zorganizowane wycofywanie się na rubieże zachodnie w oczekiwaniu na pomoc NATO.
Słyszymy, że nowa wielka wojna będzie walką komputerów, robotów i satelitów. Może i tak, ale terytorium zawsze zajmuje i utrzymuje lub odbija człowiek. W takiej sytuacji przebazowanie do Polski sił lądowych paktu, np. sugerowanych przez ministra Sikorskiego dwóch ciężkich brygad, byłoby wielce wskazane, choć to wciąż mało. Podobnie postulowane przez prezesa Kaczyńskiego wspólne bazy polsko-amerykańskie.
Jakoś ani PO, ani PiS nie wyobrażają sobie przyjazdu do Polski żołnierzy niemieckich. Słusznie, choć wcale nie z przyczyn historycznych. Bundeswehra nie została przetestowana na polach walki, jest dobrze wyposażona, ale w gruncie rzeczy nie wiadomo, jaką ma zdolność bojową. Rząd w Berlinie wreszcie będzie zawsze bardziej ostrożny, by wydać rozkaz do boju, niż Waszyngton. Opcja amerykańska jest zatem nie tylko najkorzystniejsza, ale jedynie możliwa.