Przestaje postrzegać Rosję jako normalny kraj, który co prawda toczy wojnę na terenie innego kraju, ale nie przeszkadza w prowadzeniu miłego życia w Berlinie, Paryżu czy Rzymie. ?I owocnych interesów z bogaczami z Kremla i okolic.
Właściwie – i z wielką radością, należy użyć czasu przeszłego – te łuski już spadły. Pozostaje jeszcze tylko pytanie, czy na tyle, ?by przekonać w najbliższych godzinach przywódców wszystkich krajów członkowskich Unii Europejskiej do wprowadzenia poważnych sankcji na Rosję.
Toczy się jeszcze gra o to, by żadne z państw unijnych nie straciło znacząco więcej od innych. A niektóre mniejsze kraje przymilają się do Władimira Putina. Co przykre, o swoim oddaniu moskiewskiej sprawie wyjątkowo głośno krzyczy przywódca Węgier Viktor Orban, choć niegdyś z podobną postawą swoich poprzedników walczył.
Nigdy na wprowadzenie sankcji ekonomicznych nie było takiej szansy jak w tej chwili. Co prawda nie mają one charakteru totalnego, lecz – jak wskazuje ich nazwa – sektorowy. I choć nie obejmą najważniejszego z sektorów – przemysłu gazowego, to jednak dowodzą, że UE po raz pierwszy gotowa jest zaryzykować gospodarczo, ?a nie tylko uderzyć w pojedynczych oligarchów, mniej znanych polityków, prokuratorów czy dowódców.
Europa nigdy jeszcze nie była tak blisko ryzyka utracenia wielu miliardów euro i tysięcy miejsc pracy po to, by pokazać, że jednak kieruje się wartościami. Że prawo, demokracja, wolność i godność coś dla niej znaczą, a agresja silniejszego połączona z bezczelną propagandą nie jest tolerowana.