Bo trzeba było aż sześciu dni koszmarnego chaosu, bałaganu i atmosfery niemal ataku na państwo, by ludzie odpowiedzialni za przeprowadzenie wyborów przedstawili wyniki głosowania. Te wybory nie przejdą niestety do historii jako triumf dotychczasowej opozycji, przełamanie po latach złej passy wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. Trafią do podręczników jako przykład kompromitacji państwa, polskiej nieudolności, a dla wielu pozostaną gorzkim potwierdzeniem słów pewnego ministra spraw wewnętrznych o państwie, które „nie istnieje”. Czy można mówić w tych okolicznościach o triumfie demokracji?
O suwerennym wyborze dokonanym przez dojrzałą formację obywatelską? I to mimo faktu, ze do urn poszli tacy właśnie ludzie? Niestety zawiodła organizacja, dyscyplina, profesjonalizm i długoterminowe myślenie. I nie może być lekarstwem dymisja zarówno szefa Krajowego Biura Wyborczego jak i całego składu PKW. Oczywiście, że nie mieli wyjścia, ale to dzięki ich nieudolności przypomnieliśmy sobie o naszej pięcie achillesowej, o której myśleliśmy, ze dawno już jest przeszłością, o zjawisku, które Niemcy trafnie określili kiedyś jako „Polnische Wirtschaft”. Tylko, że wtedy, kiedy to określenie powstało Polska była rozpadającym się kolosem na glinianych nogach, a dzisiejsza polska państwowość ma nas prowadzić do nowoczesności. Ciszej – chciałoby się powiedzieć – ciszej nad tą trumną! Ale nie można, bo zbyt wiele złego się stało.
Zaufanie społeczne do państwa zostało wystawione na poważną próbę. Legitymacja wybranych w tych wyborach będzie przez to poważnie osłabiona. Z pierwszych informacji z kontroli NIK w PKW dowiedzieliśmy się, że zagrożone jest skuteczne przeprowadzenie wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Przez tydzień idea państwa prawa była polem bitewnym politycznych harcowników, którzy bijąc w sprawujących władzę ostro haratali również wspólne instytucje.
Dziwię się, zwłaszcza liderom PiS i SLD, że domagając się wbrew procedurom powtórzenia całych wyborów, nie chcą zrozumieć, że ten postulat nie tylko bije w sprawujących władzę, ale prowadzi do rozchwiania państwa. Mogę im osobiście zadedykować tylko jedną poradę: mobilizujcie swoich ludzi w terenie by skarżyli do sądów indywidualne przypadki naruszenia prawa. Tylko w ten sposób legalnie można powtórzyć nawet statystyczną większość aktów wyborczych. Czy cokolwiek w tych wyborach da się ocenić pozytywnie? Przede wszystkim frekwencję, która nie jest kompromitująca. I jeszcze jedno. To wysiłek woluntariuszy w lokalnych komisjach wyborczych. To ogromnej większości przypadków ludzie wywodzący się z etosu obywatelskiego, którzy pracowali pod wielką presją i w warunkach niemal „trzęsienia ziemi”. Nie zrezygnowali, nie poddali się, policzyli do końca.I za to, jako obywatel Rzeczpospolitej Polskiej pragnę im najszczerzej podziękować.