Przewaga nad ugrupowaniem Jarosława Kaczyńskiego jest najwyższa od października, gdy po raz pierwszy od 2013 roku PO przegoniła PiS w sondażach. Nowa premier umacnia się na pozycji lidera, ma więc powody do zadowolenia. Łyżką dziegciu może być dla niej spadek ocen jej rządu, zwłaszcza że również inne pracownie notują spadek zaufania do Ewy Kopacz.
Być może to skutek odejścia od polityki zgody, miłości i uśmiechów. Początkowe obniżenie temperatury politycznego sporu uśpiło wyborców PO, przez co po raz pierwszy od dziewięciu lat PiS dostało w skali kraju więcej głosów niż Platforma. PO wróciła zatem do ostrzejszej polityki, mocniej atakując PiS. Czyżby więc warto było podgrzać konflikt polityczny, by wzmocnić poparcie dla swojej partii? A może znów zaczął działać efekt Kopacz? Jeśli tak, to można by go nazwać efektem Kopacz 2.0.
Dla wyniku PO nie bez znaczenia są zasługi Jarosława Kaczyńskiego. Próbując zmobilizować swój elektorat, lider PiS wrócił do radykalnego języka i zorganizował w Warszawie wielotysięczny marsz. Sondaż pokazuje jednak, że radykalizacja partii nie pomaga. Prawo i Sprawiedliwość nie dość, że na tym nie zyskało, to jeszcze zmobilizowało swoich przeciwników. Lęk przed radykalizmem okazuje się zaraźliwy. Dowodem rezultat SLD, którego lider tuż po wyborach zaczął flirt z Jarosławem Kaczyńskim. W ciągu dwóch miesięcy Leszek Miller stracił ponad połowę wyborców i z 11 proc. poparcia spadł do poziomu progu wyborczego.
Przegranym awantury powyborczej jest również prezydent Bronisław Komorowski. W ciągu miesiąca jego oceny spadły o 7 pkt proc. Choć zaatakował PiS, który w sondażach traci, postępował niejednoznacznie i w tej rozgrywce się pogubił. Na pięć miesięcy przed wyborami to dla niego fatalna wiadomość.