Arbitraż w sporach o domeny internetowe nie zawsze możliwy

E-biznes, czyli wykorzystywanie Internetu jako platformy do prowadzenia działalności gospodarczej, w coraz większym stopniu decyduje o komercyjnym sukcesie – pisze Przemysław Walasek, aplikant adwokacki w kancelarii Wierzbowski Eversheds sp.k.

Publikacja: 15.06.2009 06:50

Arbitraż w sporach o domeny internetowe nie zawsze możliwy

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Wypadkową znaczenia Internetu dla e-biznesu jest wartość domeny internetowej, a więc (słownego) adresu internetowego, pod którym odnaleźć można daną stronę. Mówiąc obrazowo, adres domenowy pełni rolę ścieżki prowadzącej do umieszczonej pod tym adresem strony. Kluczowa rola atrakcyjnej domeny internetowej jest więc oczywista i w dużej mierze wyjaśnia popularność zjawiska określanego powszechnie jako cybersquatting (praktyka rejestrowania rozpoznawanych marek jako nazwy domeny, najczęściej w celach spekulacyjnych), wyjaśniając równocześnie ekonomiczne podłoże sporów o domeny internetowe. Niebagatelnego znaczenia nabiera więc konieczność zapewnienia możliwości skutecznego i szybkiego odzyskania bezprawnie zawłaszczonej domeny.

[srodtytul]Sądy i procedury[/srodtytul]

Rejestrowaniem oraz utrzymywaniem polskiej domeny krajowej (domena najwyższego poziomu z końcówką”.pl”) zajmuje się, posiadająca osobowość prawną, Naukowa Akademicka Sieć Komputerowa (NASK) mająca status jednostki badawczo-rozwojowej. Poza domenami krajowymi polski NASK zarządza generycznymi i regionalnymi domenami drugiego poziomu, np. info.pl czy waw.pl.NASK prowadzi rejestr administrowanych domen, który wraz z regulaminem z 18 grudnia 2006 r. określającym zasady świadczenia usług w zakresie utrzymywania nazw w domenie.pl, jest dostępny na stronie [link=http://www.dns.pl]www.dns.pl[/link].

Regulamin przewiduje odpowiednią procedurę dla sporów domenowych, w pierwszym rzędzie poddając je rozstrzygnięciu:

> Sądu Polubownego ds. Domen Internetowych przy Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji lub (od niedawna)

> Sądu Arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej w Warszawie, z wyjątkiem sporów między stronami mającymi miejsce zamieszkania lub siedzibę poza granicami RP

> te ostatnie rozstrzyga Centrum Mediacji i Arbitrażu przy WIPO (The World Intellectual Property Organization Arbitration and Mediation Centre).

Jeśli osoba trzecia wystąpi do sądu polubownego przeciwko abonentowi (tj. przeciwko osobie, która zawarła z NASK umowę o utrzymanie nazwy domeny internetowej) z żądaniem opartym na stwierdzeniu, że abonent w wyniku zawarcia lub wykonywania umowy naruszył prawa tej osoby, to abonent doręczy sądowi polubownemu podpisany zapis na Sąd Polubowny w terminie wskazanym w wezwaniu do podpisania tego zapisu.

Z przytoczonego punktu 22 regulaminu jasno wynika, że abonent jest zobowiązany podpisać zapis na sąd polubowny, akceptując tym samym kompetencję takiego sądu do wiążącego rozstrzygnięcia kwestii uprawnienia abonenta do korzystania przez niego z domeny internetowej stanowiącej przedmiot sporu. Jest to obowiązek dla abonenta niezwykle istotny, bo ewentualne niedochowanie go pociąga za sobą bardzo dotkliwe skutki. Niepodpisanie zapisu powoduje rozwiązanie umowy z NASK, a więc de facto utratę nazwy domeny, co następuje z reguły po upływie trzech miesięcy od daty wyznaczonej na podpisanie zapisu (punkt 23 regulaminu). Teoretycznie przepisy regulaminu nie pozwalają więc domniemanemu cybersquatterowi na ucieczkę przed arbitrażem – brak zgody abonenta na właściwy sąd polubowny prowadzi automatycznie do utraty domeny, co równoznaczne jest z przegraniem walkowerem zainicjowanego zaledwie sporu.

[srodtytul]Młot na cybersquatterów?[/srodtytul]

Nie sposób więc nie zauważyć, że arbitraż jest zdecydowanie faworyzowanym przez NASK sposobem rozstrzygania sporów domenowych, co wydaje się logiczne i racjonalne. Internet jest medium niezwykle dynamicznym, w związku z czym potrzeba sprawnego i kompetentnego rozstrzygnięcia kwestii, komu przysługiwać powinna sporna nazwa domeny, jest w tego typu sprawach szczególnie uzasadniona. Nie ulega wątpliwości, że łatwiej zrealizować ten cel, dochodząc swych praw przed sądem polubownym. Postępowanie przed sądem powszechnym trwałoby z pewnością dłużej (choćby ze względu na możliwość zaskarżenia wyroku apelacją) i jak się wydaje, dawałoby mniejszą gwarancję racjonalnego rozstrzygnięcia spraw, bądź co bądź, specjalistycznych i przez to wymagających często pogłębionej wiedzy z zakresu funkcjonowania Internetu.

Wydawać by się więc mogło, że regulamin NASK przewiduje właściwą, skrojoną odpowiednio do potrzeb praktyki procedurę egzekucji prawa, gdy rejestracja i korzystanie z określonej domeny narusza prawa wyłączne osób trzecich, a tym samym dostarcza skuteczne narzędzie do walki z cybersquattingiem.

Niestety, w rzeczywistości tak nie jest.

[srodtytul]Konsument może powiedzieć “nie”[/srodtytul]

Nieuczciwego zawłaszczenia nazwy domeny internetowej w większości dokonują osoby fizyczne nieprowadzące działalności gospodarczej lub zawodowej, a więc osoby spełniające przesłanki definicji konsumenta określonej w art. 221 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=8243A9368349EA8E3FC3929D3E360BDF?id=70928]kodeksu cywilnego[/link]. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy nazwa domeny wykorzystywana jest bezpośrednio na potrzeby działalności gospodarczej (np. w celu wykorzystania dobrej renomy konkurenta lub przechwycenia jego klienteli), bo formalnie rejestracja domeny dokonywana jest bardzo często nie na rzecz nieuczciwego przedsiębiorcy (np. spółki handlowej), lecz na rzecz osoby fizycznej z tym przedsiębiorcą powiązanej. Tymczasem do takiej osoby znajdzie zastosowanie reżim ochrony praw konsumentów, włącznie z przepisami kodeksu cywilnego dotyczącymi niedozwolonych postanowień umownych. Zgodnie zaś z art. 385[sup]1[/sup] § 1 k. c. niedozwolonym postanowieniem umownym (klauzulą abuzywną) jest co do zasady postanowienie umowy zawieranej z konsumentem, które nie zostało z nim uzgodnione indywidualnie i które kształtuje jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy. Takie postanowienie umowne nie wiąże konsumenta. Równocześnie art. 385[sup]3[/sup] k. c. zawiera otwarty katalog klauzul abuzywnych, zaliczając do nich m.in. postanowienia wyłączające jurysdykcję sądów polskich lub poddających sprawę pod rozstrzygnięcie sądu polubownego polskiego bądź zagranicznego albo innego organu.

[wyimek]Dostępność skutecznej drogi arbitrażu w sporach o domeny, w których przeciwnikiem jest konsument, jest bardzo ograniczona[/wyimek]

Punkt 22 regulaminu NASK nakłada na abonenta obowiązek podpisania zapisu na sąd polubowny niezależnie od tego, czy rejestrując domenę, występuje on w charakterze konsumenta czy przedsiębiorcy. Tym samym postanowienie regulaminu samo w sobie być może nie poddaje bezpośrednio sprawy pod rozstrzygnięcie sądu polubownego, niemniej zobowiązuje abonenta do podpisania zapisu na sąd polubowny, a więc de facto prowadzi do tego samego rezultatu. Co więcej, wykonanie tego obowiązku zabezpieczone jest surowym rygorem utraty domeny (pkt 23 regulaminu).

Czy w związku z tym uznać należy, że NASK stosuje w swoim regulaminie niedozwolone postanowienia umowne? Wątpliwości w tym zakresie są uzasadnione, tym bardziej że postanowienia poprzedniego regulaminu NASK przewidującego podobny mechanizm zostały wpisane do tzw. rejestru klauzul niedozwolonych prowadzonego przez prezesa UOKiK.

Pozytywna odpowiedź na to pytanie oznaczałaby, że punkty 22 i 23 regulaminu nie znajdowałyby zastosowania w wypadku sporu z konsumentami, a więc nie mogłyby zostać użyte przeciwko większości cybersquatterów. Rozstrzygając tę kwestię, należy jednakże uwzględnić również treść pkt 31 regulaminu, zgodnie z którym jego postanowienia nie naruszają praw konsumentów wynikających z obowiązujących przepisów prawa.

W rezultacie prawidłowa interpretacja pkt 22 i 23 regulaminu wskazywałaby, że co prawda nie są to klauzule abuzywne, niemniej wyłącznie dlatego, że w świetle pkt 31 regulaminu przepisy te nie mają zastosowania do konsumentów. W praktyce oznacza to, że dostępność skutecznej i dogodnej drogi arbitrażu w sporach o domeny, w których przeciwnikiem jest konsument, jest bardzo istotnie ograniczona, bo zależy od swobodnej decyzji tego ostatniego odnośnie do podpisania zapisu na sąd polubowny. Oznacza to, że instytucja arbitrażu nie będzie mogła (jak się należy domyślać wbrew intencjom autorów regulaminu NASK) zostać skutecznie wykorzystana do zwalczania jednego z poważniejszych problemów dzisiejszego Internetu, tj. cybersquattingu.

[srodtytul]Uzasadnione wątpliwości[/srodtytul]

Reasumując: regulamin NASK w kwestii rozstrzygania sporów domenowych nie jest wystarczająco precyzyjny i przejrzysty, a co za tym idzie, może wprowadzać w błąd odnośnie do możliwości dochodzenia praw przed sądem polubownym. Wskazane byłoby wprowadzenie do regulaminu postanowienia jednoznacznie potwierdzającego zarówno brak obowiązku konsumenta do podpisania zapisu na sąd polubowny, jak i nieskuteczność zastrzeżonego w pkt 23 regulaminu rygoru utraty nazwy domeny, gdy konsument takiego zapisu rzeczywiście nie podpisze. Pozwoliłoby to osobom starającym się o odzyskanie bezprawnie zawłaszczonej nazwy domeny na świadomy wybór sposobu egzekwowania swych praw między pozywaniem przeciwnika przed sąd powszechny (droga być może trudniejsza i dłuższa, niemniej gwarantująca merytoryczne rozpoznanie sprawy) a angażowaniem się w procedurę arbitrażową (co jest o tyle ryzykowne, że przeciwnik może się na arbitraż po prostu nie zgodzić).

Ponadto należałoby rozważyć, czy postanowienia regulaminu wymuszające na konsumencie poddanie sporu pod rozstrzygnięcie sądu polubownego rzeczywiście zasługiwałyby na miano niedozwolonych postanowień umownych. Stosownie do art. 385[sup]2[/sup] k. c. jeden z elementów definicji legalnej niedozwolonego postanowienia umownego, tj. sprzeczność z dobrymi obyczajami, należy oceniać m.in. przy uwzględnieniu treści i okoliczności zawarcia umowy. Równocześnie do katalogu niedozwolonych postanowień umownych należy sięgać – jak wyraźnie zastrzegł ustawodawca – “w razie wątpliwości” (art. 385[sup]3[/sup] k. c.). Cybersquatting pokazuje dobitnie, że prawo ochrony konsumentów może być w praktyce wykorzystywane także w celach społecznie nagannych i w odniesieniu do działań, które na jakąkolwiek ochronę prawa nie zasługują. Mocno nadużywana praktyka kwalifikowania określonych zapisów jako klauzul abuzywnych wyłącznie na podstawie ich (często bezrefleksyjnego) odniesienia do katalogu z art. 385[sup]3[/sup] k. c. musi więc budzić uzasadnione wątpliwości.

Wypadkową znaczenia Internetu dla e-biznesu jest wartość domeny internetowej, a więc (słownego) adresu internetowego, pod którym odnaleźć można daną stronę. Mówiąc obrazowo, adres domenowy pełni rolę ścieżki prowadzącej do umieszczonej pod tym adresem strony. Kluczowa rola atrakcyjnej domeny internetowej jest więc oczywista i w dużej mierze wyjaśnia popularność zjawiska określanego powszechnie jako cybersquatting (praktyka rejestrowania rozpoznawanych marek jako nazwy domeny, najczęściej w celach spekulacyjnych), wyjaśniając równocześnie ekonomiczne podłoże sporów o domeny internetowe. Niebagatelnego znaczenia nabiera więc konieczność zapewnienia możliwości skutecznego i szybkiego odzyskania bezprawnie zawłaszczonej domeny.

Pozostało 93% artykułu
Sądy i trybunały
Sędzia zwrócił się do władz Białorusi o azyl. To "bohater" afery hejterskiej w MS
Sądy i trybunały
"To jest dla mnie szokujące". Szefowa KRS o sprawie sędziego Szmydta
Dane osobowe
Wyciek danych klientów znanej platformy. Jest doniesienie do prokuratury
Prawo dla Ciebie
"Nowy rozdział dla Polski". Komisja Europejska zamyka procedurę artykułu 7
Sądy i trybunały
Zwrot w sprawie zmian w KRS? Nieoficjalnie: Bodnar negocjuje z Dudą